Inżynier kliniczny – niezbędne ogniwo kadry szpitalnej
Rozmowa z prof. dr. hab. inż. Tadeuszem Pałko, konsultantem krajowym w dziedzinie inżynierii medycznej.
Marta Rokita: Jak, zdaniem Pana Profesora, rozwój współczesnej aparatury medycznej wpłynął na pracę personelu, odpowiedzialnego za jej eksploatację?
Tadeusz Pałko: Szybki rozwój technologii medycznych obserwujemy tak naprawdę od bardzo dawna, jednak w ostatnich kilku dekadach jego tempo jest ogromne. Mamy do czynienia z coraz to bardziej zaawansowaną aparaturą w szpitalach, co dotyczy przede wszystkim diagnostyki obrazowej. Współczesne aparaty umożliwiają dokonywanie bardzo dokładnych pomiarów, np. mikroskopy elektronowe nowej generacji pozwalają nam na wgląd w struktury tkanek i uzyskiwanie obrazów z rozdzielczością rzędu 0,1-0,2 nm. Skomplikowanie tych urządzeń, zwłaszcza tomograficznych i do zabiegów interwencyjnych, od których przecież zależą powodzenie szybkiej diagnostyki i terapii oraz zdrowie pacjenta, rodzi konieczność obecności w jednostkach szpitalnych inżyniera klinicznego, ale inżyniera dobrze wyszkolonego, posiadającego odpowiednią wiedzę i praktyczne doświadczenie.
M.R.: Jakie powinny być jego zadania w szpitalu?
Zadaniem inżyniera klinicznego, czy też medycznego, jak to określa się w Polsce, jest stanowienie wsparcia dla lekarza, sprawowanie nadzoru nad aparaturą, ale w kontekście monitorowania jej stanu. Taka osoba powinna pilnować bezpieczeństwa pacjenta i aparatury oraz właściwego jej wykorzystania, obserwować jakość wyników i dokładność pomiarów, a także odpowiednio reagować w przypadku ewentualnych awarii.
Paulina Prencel: Na czym polega różnica między inżynierem medycznym a inżynierem klinicznym?
Niestety, w Polsce mamy bardzo duże problemy z rozróżnieniem tych dwóch pojęć. W rozporządzeniu Ministerstwa funkcjonują określenia „inżynier medyczny” i „inżynieria medyczna”, natomiast wszędzie indziej na świecie ta specjalizacja zawodowa określana jest jako „inżynieria kliniczna”. Definicje i pojęcia powinny być jednolite na całym świecie, bo to ułatwia ich rozumienie. Według mnie powinniśmy wprowadzić zmianę – i osobiście będę rekomendował stosowanie pojęcia „inżynier kliniczny” w stosunku do specjalisty zajmującego się funkcjonowaniem i eksploatacją aparatury medycznej w środowisku klinicznym.
M.R.: Jak wygląda obecnie dostępność specjalistów z zakresu inżynierii klinicznej?
Studentów kształci się przede wszystkim na kierunku i specjalności o nazwie „inżynieria biomedyczna”, która jest pojęciem szerszym niż inżynieria kliniczna czy medyczna, ponieważ stanowi połączenie techniki, biologii i medycyny. Kierunek został wprowadzony w 2006 roku i obecnie mamy 16 uczelni szkolących w tym zakresie. Są to: AGH w Krakowie, Collegium Medicum w Bydgoszczy, Politechniki: Białostocka, Częstochowska, Gdańska, Koszalińska, Krakowska, Lubelska, Łódzka, Poznańska, Śląska, Warszawska, Wrocławska, Uniwersytet Technologiczno-Przyrodniczy im. Jana i Jędrzeja Śniadeckich w Bydgoszczy, Uniwersytet Zielonogórski oraz Zachodniopomorski Uniwersytet w Szczecinie. Do tej pory wyedukowano na tych uczelniach ok. 5 tys. osób, które uzyskały tytuł inżyniera z tego zakresu. Można więc stwierdzić, że mamy kadrę, która mogłaby objąć stanowiska inżynierów w szpitalach, jednak problem leży w samych placówkach.
P.P.: Szpitale nie czują potrzeby zatrudnienia inżyniera klinicznego?
Moim zdaniem niektóre placówki jeszcze z tej potrzeby nie zdają sobie sprawy. Jak wspomniałem, sprzęt jest coraz bardziej złożony i wymagający wysokospecjalistycznej opieki inżynierskiej, a musimy pamiętać, że bezpieczeństwo pacjenta i dobre wykorzystanie aparatury w jednostkach ochrony zdrowia w konsekwencji przyczyniają się także do doskonalenia jakości ochrony zdrowia. W Polsce mamy około tysiąc placówek publicznych, więc potencjalne możliwości zatrudnienia tych absolwentów są. Musi jednak pojawić się także zrozumienie ze strony kadry zarządzającej, że taka osoba z właściwym wykształceniem jest w szpitalu niezbędna.