Czy przeszczepy narządów od zwierząt rozwiążą kryzys w transplantologii?
Potrzeba coraz więcej przeszczepów, a liczba dawców się nie zwiększa. Naukowcy testują więc transplantacje narządów od zwierząt, głównie od świń. O tym, czy to dobry pomysł – i jakie ma szanse powodzenia, mówi transplantolog, prof. dr hab Zbigniew Włodarczyk.
Prof. dr hab. Zbigniew Włodarczyk jest kierownikiem Katedry Transplantologii i Chirurgii Ogólnej oraz dziekanem Wydziału Lekarskiego Collegium Medicum w Bydgoszczy Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Jest specjalistą chirurgii ogólnej i transplantologii klinicznej. Posiada członkostwo brytyjskiego Królewskiego Towarzystwa Chirurgów. Był członkiem Krajowej Rady Transplantacyjnej, a także konsultantem wojewódzkim w transplantologii klinicznej. Był wieloletnim członkiem Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Transplantacyjnego, któremu także prezesował.
PAP: Niedawno zespół z New York University doniósł o wszczepieniu – do sztucznie podtrzymywanych organizmów dwóch zmarłych wcześniej pacjentów – serc pobranych od zmienionych genetycznie świń. Eksperyment uznano za sukces. Czy to przełom?
Zbigniew Włodarczyk: Przełom to coś, co zmienia oblicze medycyny. Takie zdarzenia mają miejsce rzadko. Możemy raczej mówić o kolejnym kroku, który może do tego doprowadzić, ale teraz jeszcze nie wprowadza on dramatycznych zmian. Celem tego dosyć niecodziennego zabiegu było sprawdzenie, jak serce ksenogeniczne, czyli pobrane od gatunku innego, niż człowiek, zachowa się w ludzkim organizmie.
Dotychczas podobne obserwacje prowadzone były tylko w sytuacji klinicznej, tzn. kiedy lekarze podejmowali desperackie próby przeszczepienia serc pobranych od świń, ewentualnie od małp – człowiekowi żywemu, aby ratować jego życie.
W przeszczepach ksenogenicznych pokładano nadzieje już pod koniec XIX i na początku XX wieku i nie spełniły one oczekiwań. Takie zabiegi prowadzono także w Polsce. M.in. Zbigniew Religa przeszczepiał serca pochodzące od świń, ale rezultaty nie były dobre.
PAP: Jak więc był cel najnowszego eksperymentu?
ZW: Priorytetem nie było leczenie, dlatego można było skupić się na obserwacji zachowania samego wszczepionego narządu. Zastosowana metoda jest oczywiście unikalna. Czekamy teraz na wyniki.
PAP: Czy chodzi o szybkie odrzucanie takich przeszczepów?
ZW: Znakomity brytyjski transplantolog Roy Calne podzielił zwierzęta na zgodne i niezgodne z człowiekiem pod względem układu odpornościowego. Na przykład zakres immunologicznej zgodności jest dużo wyższy w przypadku małp naczelnych, niż innych zwierząt, w tym świń. Chodzi o znajdujący się na komórkach większości gatunków antygen, który obecny jest także na powierzchni bakterii. Układ odpornościowy nie wie, że ma do czynienia z przeszczepem, i w odpowiedzi na ten antygen rozpoczyna atak, niszcząc obcy narząd.
PAP: Jednak naukowcy starają się tę barierę pokonać. Jak to robią?
ZW: Istnieją dwa możliwe podejścia. Jedno celuje w układ odpornościowy człowieka, ale to nie jest raczej dobra droga, ponieważ wymaga silnego stłumienia odpowiedzi immunologicznej. To by powodowało, że organizm stanie się bezbronny. Drugie podejście, wykorzystane w najnowszym eksperymencie z sercami świń, opiera się na samej modyfikacji zwierząt – tak, aby ich narządy nie były odrzucane. Można na przykład wyłączyć gen odpowiedzialny za produkcję wspomnianego antygenu.
Sytuacja jest jednak bardziej skomplikowana, bo układ odpornościowy działa wielostronnie i może nadal atakować narząd. Prowadzone są więc prace nad tym, aby dzięki dodaniu odpowiednich genów sprawić, by w zwierzęciu rozwijał się jeden narząd, np. wątroba czy serce, który będzie zbliżony do narządu ludzkiego. To obiecujący kierunek.
PAP: A czy taki organ nie będzie się szybko starzał? Świnia żyje od 15 do 20 lat. Czy to nie oznacza, że np. pobrane od niej serce za 20 lat będzie już bardzo stare?
ZW: Tego nie wiemy, ponieważ procesy starzenia się są bardzo złożone. Jeśli tak się będzie działo, być może nauka też znajdzie na to sposób. A jeśli nie, to po odpowiednim czasie można usunąć stary organ i wszczepić nowy.
PAP: Dlaczego naukowcy skupiają się na świniach, skoro duże małpy są bardziej zgodne z człowiekiem?
ZW: W tym przypadku istotne są względy etyczne. Biolodzy ustalili już, że małpy naczelne mają silnie rozwiniętą inteligencję i emocjonalność. Czują np. przywiązanie, radość, tęsknotę i oczywiście ból. Niektórzy nawet klasyfikują je jako istoty mieszczące się pomiędzy ludźmi i zwierzętami – jeszcze nie ludzie, ale już nie zwierzęta. W wielu krajach nie wolno już na nich prowadzić badań medycznych. Nie powinno też się ich łapać w celu zamykania w zoo.
PAP: Świń póki co w podobny sposób się zwykle nie postrzega.
ZW: „Postrzega” to tutaj dobre słowo, ponieważ – jak wskazują badania – świnie mają inteligencję wyższą od psów. Niemniej jednak masowo hoduje się je na mięso i wyroby ze skóry. Być może kiedyś też się to zmieni, ale obecnie ten gatunek jest masowo wykorzystywany.
Czytaj też: Bezpieczeństwo na bloku operacyjnym − kolumna laparoskopowa