Zdrowie pacjentki to najlepsza inwestycja
Które z obszarów ginekologii i położnictwa rozwijają się najszybciej?
Oprócz wspomnianej perinatologii duży postęp obserwujemy również w endokrynologii ginekologicznej i medycynie rozrodu, która jest nową podspecjalizacją. Szybko rozwija się także onkologia ginekologiczna, w której dochodzimy do modelu prowadzenia opieki, zakładającego, że schorzenia nowotworowe u kobiet wymagające postępowania chirurgicznego są leczone przez specjalistów ginekologów-onkologów, którzy mają do tego bardzo dobre przygotowanie, doświadczenie i nieco inne podejście niż osoby niebędące specjalistami w tej dziedzinie. To powinien być model powszechnie obowiązujący. Na szczęście coraz rzadziej mamy do czynienia z sytuacjami, w których pacjentka z chorobą nowotworową obszaru narządów płciowych jest operowana w niewłaściwym miejscu przez niewłaściwe osoby.
Czy zatem dostęp do nowych technik i właściwych specjalistów jest w Polsce równomierny?
To, że pacjentki nie trafiają do odpowiedniego specjalisty, nie zawsze wynika z niewłaściwego rozmieszczenia ośrodków czy funkcjonowania systemu. Sądzę, że istotna jest w tej kwestii pewna uczciwość wobec naszych pacjentek. Doskonale wiemy, gdzie są ośrodki, które specjalizują się w danym problemie, i niezbędne jest, żeby do nich kierować pacjentki, a nie koniecznie robić wszystko u siebie na miejscu, nawet jeśli wydaje nam się, że jesteśmy w stanie dany zabieg wykonać. Trzeba wykazać trochę pokory wobec osób, które posiadają najlepsze, niezbędne do danej procedury przygotowanie, i zaufać im.
Jaka jest świadomość kobiet na temat konieczności badań ginekologicznych, szczególnie w czasie ciąży?
Ta świadomość jest na pewno coraz lepsza. Natomiast oczywiście zdarza się, że trafiają do nas pacjentki zaniedbane, które zgłosiły się do lekarza zbyt późno, na co nie mamy wielkiego wpływu. Jednak jednym z celów działalności Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników jest także szeroko pojęta edukacja, nie tylko kadr medycznych, ale również edukacja społeczeństwa. Zdając sobie sprawę z wagi tego problemu przy okazji organizacji zbliżającego się 33. Kongresu PTGP, postanowiliśmy zorganizować także sesję pacjencką, poprzez którą będziemy pełnić naszą misję w tym obszarze społecznym. Jest to, można powiedzieć, praca u podstaw, od której jednak się nie uchylamy, bo dostrzegamy jej konieczność. Im większy będzie poziom wiedzy w społeczeństwie, tym nam się będzie lepiej pracować. Naszą największą porażką nie jest to, że kobiety zgłaszają się do nas zbyt późno, choć to oczywiście w pewnym stopniu również, ale to, że kobiety, które przychodzą po pomoc, nie zawsze są objęte właściwą opieką.
Niedawno zakończyły się konsultacje społeczne dotyczące nowych standardów MZ w opiece okołoporodowej. Jakie jest Pana zdanie na ich temat?
Generalnie jestem zwolennikiem tworzenia standardów. Niestety, przygotowywane w naszym kraju standardy bardzo często są poddawane krytyce. Natomiast musimy pamiętać, że mają one rangę rozporządzenia ministra zdrowia i stanowią obowiązujące prawo. W związku z tym postanowienia, które są tam zawarte, nie znalazły się tam przypadkowo i są efektem pewnych ustaleń i negocjacji. Ich cele to: nadanie określonego porządku, podniesienie bezpieczeństwa i poprawa jakości opieki. Dlatego powinno zależeć nam, żeby te standardy były, ale też, żeby ich przestrzegano. Oczywiście naszym marzeniem jest to, żeby były one jak najbardziej idealne. Tyle że ideały są nieosiągalne, są po to, by do nich dążyć, co też robimy.
Czym różnią się nowe standardy od dotychczas obowiązujących?
Główny problem dotyczący obecnych standardów, które będą obowiązywały do końca 2018 r., to fakt, że nie były one odpowiednio realizowane, nie wszyscy ich przestrzegali. Niektóre zapisy w nich zawarte były zapisami martwymi. Niemniej jednak w większości ośrodków działały jak należy. Niestety, ktoś postanowił o zniesieniu ich obowiązywania, co wywołało falę krytyki zarówno środowisk medycznych, pacjentów, jak i organizacji pozarządowych. W konsekwencji powrócono do koncepcji odnowienia standardów. To akurat bardzo dobrze, że postanowiono je unowocześnić, przystosować do zmieniających się okoliczności.
Prace nad pierwszymi standardami trwały bardzo długo, ponieważ przy ich powstawaniu ścierały się różne grupy interesów. Każdy chciał wywalczyć coś szczególnie istotnego dla swojej strony. Dopiero utworzenie grupy roboczej, która przyspieszyła prace nad standardami, przyczyniło się do zakończenia tego wieloletniego procesu.
Obecnie nowość miała polegać na tym, żeby przygotować standardy organizacyjne, nie uwzględniając w nich wsadu merytorycznego, co niestety nie było dobrym pomysłem. Można krytykować to, że minister nakazuje nam, lekarzom, pielęgniarkom, położnym, pewne rzeczy, jednak standardy przygotowują eksperci w specjalnie do tego powołanych zespołach, a nie minister zdrowia. W związku z tym zapisy znajdujące się w standardach są najbardziej uzasadnione. To właśnie bardzo dobrze, że jest w nich wiele merytorycznych elementów, bo pokazują one, co i jak należy wykonać w danej sytuacji. Nikt też jednoznacznie nie określił granic, gdzie się kończy standard merytoryczny, a gdzie zaczyna organizacyjny. W nowych standardach znalazło się wiele ważnych zapisów z tych jeszcze obowiązujących, część z nich unowocześniono, aby dostosować do aktualnych okoliczności i zmian, jakie zaszły w systemie ochrony zdrowia.