Mamy ambicję, żeby być najlepszym szpitalem w Polsce
Rozmowa z Marcinem Jędrychowskim, dyrektorem Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie
Marta Rokita: W jaki sposób inwestycja związana z budową nowej siedziby Szpitala Uniwersyteckiego wpływa na obecne funkcjonowanie szpitala?
Marcin Jędrychowski: Z pewnością ma ona duży wpływ na bieżące funkcjonowanie szpitala. I co muszę z przykrością dodać – w większości negatywny. Realizacja tak dużego procesu inwestycyjnego stanowi istotne obciążenie, i bynajmniej nie chodzi mi tu wyłącznie o obciążenie finansowe, bo to jest oczywiste. Głównie mam na myśli obciążenie zespołu ludzkiego. Lata szukania oszczędności w bieżącym funkcjonowaniu szpitali, w tym Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, zmusiły dyrekcję do znacznego ograniczenia zasobów kadrowych administracji, i w tym momencie to właśnie jest największym problemem. Mimo iż szpital przygotowywał się do realizacji inwestycji od kilku lat, nie udało się do końca zbudować zespołu, który w chwili obecnej byłby w stanie w pełni podołać bieżącej pracy oraz dodatkowym zadaniom wynikającym z realizacji inwestycji. Stąd też, mimo zatrudnienia wielu dodatkowych specjalistów, działy kompetencyjne, takie jak: dział aparatury medycznej, zamówień publicznych czy prawny, mają poważny problem z funkcjonowaniem.
Problem zrobił się jeszcze większy, gdy Urząd Zamówień Publicznych nie zgodził się na wnioskowaną przez szpital procedurę zakupu części sprzętu w ramach „wolnej ręki”. W efekcie tej negatywnej decyzji zamiast jednego dużego postępowania przetargowego szpital został zmuszony do uruchomienia trybu awaryjnego w postaci kilkunastu mniejszych postępowań. A to jedynie pogłębiło problem, o jakim mówiłem.
Paulina Prencel: Czy właśnie sprostanie tym problemom stanowi największe wyzwanie?
Najistotniejszym wyzwaniem przy realizacji tak dużej inwestycji jest kwestia współpracy z generalnym wykonawcą oraz, co ma miejsce w naszym przypadku, kwestia tzw. dostaw inwestorskich. Najlepszym z perspektywy czasu rozwiązaniem zdecydowanie wydaje się to, w którym otrzymujemy szpital gotowy, „pod klucz”, bo wtedy kwestia odpowiedzialności za realizację inwestycji spoczywa na generalnym wykonawcy i to on jest odpowiedzialny za zaadresowanie wszelkich ryzyk związanych z tym procesem. Z kolei nasz model, w którym musieliśmy się zdecydować na podział procesu inwestycyjnego i wzięcie na siebie części wyposażenia szpitala, jest moim zdaniem najgorszym rozwiązaniem. Przede wszystkim z uwagi na niezwykle trudny sposób organizacji takiego przedsięwzięcia, np. podział ryzyk i zakresu odpowiedzialności. Co rusz okazuje się, że w pewnych kwestiach generalny wykonawca zdecydował się na zastosowanie rozwiązania, którego konsekwencje musimy ponieść my.
Czytaj także: Logistyka szpitalna