Ratownictwo medyczne w Polsce dziś i jutro
M.R.: Jak Pan ocenia system szkolenia ratowników medycznych opisany w obowiązującej ustawie?
Na bazie poprzedniej ustawy powstał obowiązek doskonalenia zawodowego ratowników medycznych, dodatkowo jedna z nowelizacji wprowadziła egzamin z zakresu ratownictwa medycznego, który ma za zadanie kontrolować jakość kształcenia w tym zakresie. Zdawalność egzaminu w perspektywie kilku lat pokaże, które uczelnie najlepiej edukują – i to one będą w przyszłości oblegane przez kandydatów do zawodu ratownika medycznego. Często pojawiają się zarzuty ze strony środowiska, że ratownikom medycznym podnosi się uprawnienia, co ma za zadanie wypełnić pewną pustkę w systemie. Od 2006 roku istnieją podstawowe zespoły ratownictwa medycznego, które jeżdżą do pacjentów, ratują ich na co dzień i zdarzają się sytuacje, w których brak zgody prawnej (do niedawna na wykonanie np. kardiowersji) zmusza ten zespół do czekania na przybycie zespołu specjalistycznego. To oczywiście wydłuża czas oczekiwania pacjenta na otrzymanie niezbędnej pomocy. W mojej opinii kierownikom podstawowych zespołów ratownictwa medycznego, którzy dostaną dopuszczenie do wykonywania intubacji czy użycia leków zwiotczających, trzeba podnieść bardzo wysoko poprzeczkę, jeśli mają otrzymać to uprawnienie. Wprowadzenie kilkumiesięcznego kursu teoretyczno-praktycznego, zakończonego egzaminem zdawanym np. przed komisją składającą się z lekarzy anestezjologów, pozwoliłoby na zweryfikowanie, kto takie uprawnienia może posiadać.
M.R.: Jak wygląda sytuacja szkoleń dyspozytorów medycznych?
Od wielu lat widzimy brak jednolitego systemu kształcenia dyspozytorów medycznych w Polsce. Różni dysponenci różnie szkolą. Są podmioty, które szkolą w ramach doskonalenia zawodowego dyspozytorów medycznych, twardo realizując program i egzamin, ale są też takie, które podchodzą do tego na luzie i zatwierdzają odbycie kursów ludziom, którzy przyszli, posłuchali i nic z tego nie wynieśli. To jest sytuacja, która mnie bulwersuje, bo mówiąc o zmianie ratownictwa medycznego, musimy mówić o poprawie jakości jego funkcjonowania, udzielanych czynności medycznych, poziomu kształcenia oraz nadzoru nad nim. Przyszedł również ostatni moment na to, aby wzmocnić specjalizację z medycyny ratunkowej. W mojej ocenie Ministerstwo Zdrowia powinno podjąć dziś kilka działań, które sprawią, że lekarze będą zainteresowani specjalizowaniem się w medycynie ratunkowej.
M.R.: Jakie działania ma Pan na myśli?
Po pierwsze – dalsze utrzymywanie definicji lekarza systemu jest nieuzasadnione i trzeba zmienić zapisy w projekcie ustawy, by skutkowały one realnym wzrostem zainteresowania specjalizacją z medycyny ratunkowej. Po drugie – uważam, że lekarze specjaliści z medycyny ratunkowej powinni móc w ramach krótkiej ścieżki zrobić inną specjalizację, która pozwoli im pracować w innych obszarach medycyny. To samo dotyczy ratowników medycznych. Po to ta ustawa przewiduje kursy kwalifikacyjne, by przygotować ratowników medycznych do pracy na oddziałach szpitalnych w innych miejscach, kiedy wyczerpie się fizyczna możliwość wykonywania przez nich zawodu lub dojdzie do wypalenia zawodowego. Powinniśmy czerpać wzorce z tych krajów, które ratownictwo medyczne budowały dużo wcześniej niż Polska. Np. w USA paramedyk, który nie może już wykonywać zawodu ratownika medycznego, wprowadza swoich młodych kolegów, dzieli się swoim doświadczeniem. Powinniśmy z tego korzystać.