Arogancja (słusznie) ukarana
Pan minister Niedzielski od początku swojego urzędowania przyjął postawę: „ja im pokażę”, dając do zrozumienia, że zła sytuacja publicznej ochrony zdrowia to głównie wina złego zarządzania szpitalami przez dyrektorów oraz złej postawy lekarzy i innych pracowników ochrony zdrowia.
Przyczyną dymisji ministra zdrowia Adama Niedzielskiego było ujawnienie przez niego na forum publicznym „danych wrażliwych” dotyczących leków, jakie wypisał dla siebie jeden z lekarzy, którego imię i nazwisko pan minister również opublikował. Trudno się dziwić decyzji o dymisji, bo takie zachowanie ministra podważa zaufanie obywateli nie tylko do rządu, ale – szerzej – do wszelkich działań zmierzających do tzw. cyfryzacji wielu dziedzin naszego życia. Jest bowiem oczywiste, że taka „cyfryzacja” umożliwia szeroką inwigilację obywateli i daje do ręki broń (nieuczciwym) rządzącym, tym czy innym, do wykorzystania jej przeciwko wybranym osobom czy grupom osób. Pan minister najprawdopodobniej nie zrozumiał swojej winy i powagi zaistniałego „incydentu”. Nie dziwię się, bo zachowanie pana ministra w opisanym przypadku było dość typowe dla niego i nie pierwsze tego rodzaju. Cechowało się arogancją wobec swoich adwersarzy, lekceważeniem ich stanowiska oraz przemożną pewnością co do słuszności swoich decyzji. Wcześniej takie zachowanie ministra nie budziło sprzeciwu premiera ani prezesa partii rządzącej, raczej aprobatę. Tym razem po prostu waga sprawy była znacznie większa, czego pan minister w swojej nonszalancji nie zauważył.
Źle by się jednak stało, gdybyśmy uznali powyższy incydent jedynie za „wypadek przy pracy” byłego ministra, a jego postawę, zachowanie i działania generalnie za dobre i słuszne. W rzeczywistości było wręcz przeciwnie. Przypomnijmy, że sprawa, która doprowadziła do jego dymisji, dotyczyła pierwotnie nadmiernego, niekontrolowanego (i prawdopodobnie nieuzasadnionego względami medycznymi) zdalnego wypisywania recept na leki. Formalnie dokonywali tego lekarze, a faktycznie „receptomaty” korzystające legalnie lub nielegalnie z danych poszczególnych lekarzy autoryzujących recepty. Zjawisko to zostało od razu potępione przez środowiska lekarskie (na czele z samorządem zawodowym lekarzy), które też zaproponowały ministrowi współpracę, aby problem ten rozwiązać. Minister nie tylko nie podjął współpracy, ale nawet nie zechciał zapoznać się z konkretnymi propozycjami lekarzy, oskarżając ich w zamian o lobbowanie na rzecz „biznesmenów” zarabiających na nieuczciwym wypisywaniu recept.
Sprawa „receptomatów” nie była pierwszym przypadkiem takiego potraktowania lekarzy przez byłego ministra. Zupełnie podobnie było w przypadku otwierania nowych wyższych szkół zawodowych dla lekarzy. Tutaj również uwagi środowiska lekarskiego zostały – demonstracyjnie wręcz – zlekceważone, a głos wyrażający troskę o poziom nauczania przyszłych lekarzy potraktowany jako obrona własnych, partykularnych interesów lekarzy broniących się przed konkurencją. Wcześniej były minister podobnie ocenił sprzeciw samorządu lekarskiego wobec przyznawania prawa wykonywania zawodu lekarza obcokrajowcom z niektórych państw, praktycznie bez weryfikowania ich faktycznych umiejętności i bez wymogu znajomości języka polskiego. Nie inaczej minister Niedzielski potraktował lekarzy w przypadku dyskusji dotyczącej ustawy o jakości w ochronie zdrowia i postulatu „no fault”. Tutaj z kolei oskarżał lekarzy o to, że nie chcą oni odpowiadać za swoje błędy, czyli że chcą być rodzajem „nadzwyczajnej kasty” stojącej ponad prawem. Nie tylko lekarze byli tak traktowani. Przypomnijmy projekt innej ustawy – o modernizacji i poprawie efektywności szpitalnictwa (ustawa ta miała różne nazwy na różnym etapie jej projektowania). Sprzeciw (praktycznie powszechny) dyrektorów szpitali wobec proponowanej skrajnej centralizacji zarządzania szpitalami i wobec szczególnego sposobu tworzenia nowych kadr menedżerskich szpitali został przez ministra Niedzielskiego zlekceważony, nieomalże wyśmiany. Dopiero gdy krytyka zaczęła płynąć od przedstawicieli partii rządzącej, założenia ustawy zostały nieco zmienione. Dzisiaj nadal pozostaje ona na etapie projektu.
Pan minister Niedzielski od początku swojego urzędowania przyjął postawę: „ja im pokażę”, dając do zrozumienia, że zła sytuacja publicznej ochrony zdrowia to głównie wina złego zarządzania szpitalami przez dyrektorów oraz złej postawy lekarzy i innych pracowników ochrony zdrowia, myślących głównie o swoim interesie, a nie o dobru chorych i służby zdrowia jako całości. Tak rozumując, on, jako osoba „z zewnątrz” (jeszcze trzy lata przed przyjęciem stanowiska ministra nie miał żadnego kontaktu z ochroną zdrowia), chciał to wszystko naprawić, przyjmując konfrontacyjne stanowisko wobec środowisk medycznych. Moim zdaniem popełnił błąd. Zamiast walczyć z tymi, którzy pracują „na pierwszej linii”, powinien słuchać, co mają do powiedzenia, korzystać z ich podpowiedzi, podzielić się z nimi decyzyjnością i odpowiedzialnością. Arogancja ministra została słusznie (chociaż w sumie – nieco przypadkowo) ukarana. Pytanie tylko, czy nowy minister wyciągnie z tego odpowiednie wnioski?
Czytaj też: Dociekania i inne cieczenia