Rola inżyniera klinicznego/medycznego w ochronie zdrowia
Co światlejsi menadżerowie trzymali inżyniera również po to, by serwisom patrzył na ręce, by mógł określić, co i jak bardzo się zepsuło, by, w razie zakupu nowego sprzętu, sprawdził jego działanie, a wcześniej pomógł określić techniczne warunki przetargu. Tu już potrzebna była wiedza szersza i bardziej wszechstronna. To był czas „inżyniera od nadzoru”. Nadzoru nie tylko nad aparaturą, ale i nad serwisami sprzętowymi.
Na przełomie tysiącleci pojawia się w jednostkach ochrony zdrowia coraz więcej działów aparatury medycznej. Zaczyna się kompleksowe zarządzanie serwisem, szeroką falą wkracza informatyzacja z syndromem chwilowej trwogi pod hasłem „2K” – syndrom millenijny. Inżynier kliniczny coraz głębiej wkraczał w strukturę ochrony zdrowia, szkoląc personel w obsłudze coraz większej liczby coraz bardziej wyrafinowanego wyposażenia. Nadchodziły czasy kompleksowego zarządzania nie tylko aparaturą, ale i ryzykiem. Niepostrzeżenie nadszedł czas „inżyniera zarządzającego”, w którym bardzo szybko inżynier kliniczny stał się nieodzowną częścią zespołu medycznego.
Medycyna osiągnęła niespotykany dotychczas poziom nasycenia sprzętem i informatyką. Ktoś, kto ma sprawnie i skutecznie diagnozować, leczyć, opiekować się pacjentem, nie jest w stanie w wystarczającym stopniu kontrolować prawidłowości działania wyposażenia i oprogramowania. Ba, nie jest w stanie właściwie wykorzystać możliwości używanego narzędzia, rozumiejąc jednocześnie jego ograniczenia. A to przecież jest podstawa bezpieczeństwa pacjenta.
Wiedza, umiejętności i możliwości działania obecnego inżyniera klinicznego muszą spełniać zupełnie inne niż kiedyś kryteria. Jego kompetencje muszą być dużo szersze, łączyć w jedną całość zarządzanie ryzykiem, technikę, informatykę, a ostatnio i [...]