Czy szczepionka na koronawirusa powstanie?
Prace nad nowymi, bezpiecznymi szczepionkami mogą trwać nawet 10-15 lat. Trudno to zmieścić w roku czy dwóch – mówi wirusolog, dr hab. Ewelina Król. Wraz z zespołem naukowców z Gdańska prowadzi ona prace, których efekty można będzie wykorzystać w potencjalnym preparacie chroniącym ludzi przed SARS-CoV-2.
Dr hab. Ewelina Król pracuje w Zakładzie Szczepionek Rekombinowanych Międzyuczelnianego Wydziału Biotechnologii Uniwersytetu Gdańskiego i Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.
Jakie są szanse na powstanie szczepionki przeciw SARS-CoV-2? Mimo prowadzonych wcześniej badań nie ma szczepień przeciwko SARS i MERS.
Dr hab. Ewelina Król: Mamy teraz do czynienia z pandemią o dużym zasięgu. SARS i MERS oryginalnie pochodziły z Azji i były to choroby o wysokiej śmiertelności, ale o ograniczonym zasięgu. Wirus MERS wciąż krąży w populacji, natomiast epidemia wirusa SARS trwała krótko. Mimo tego prowadzono intensywne badania nad szczepionką, choć po wygaśnięciu epidemii firmy farmaceutyczne się z nich wycofały. Przestało się to po prostu opłacać. To prawdopodobnie był błąd, bo teraz widać, że korzystamy z wyników tamtych badań.
Teraz będzie inaczej?
EK: Myślę, że szczepionka powstanie. Na przykład firma Moderna prowadzi obiecujące badania nad szczepionką opartą o mRNA. Jednak nie wiadomo, jak potoczą się jej losy. W pierwszej fazie badań klinicznych wzięło udział 45 ochotników. Według udzielonych informacji, u ośmiu pojawiły się przeciwciała chroniące przed wirusem. Jednak firma nie podała, czy u pozostałych uczestników te przeciwciała nie powstały, czy jeszcze nie zostali oni w pełni przebadani. Jeśli szczepionka zadziałała tylko u 8 osób spośród 45 – nie daje to dużych nadziei na jej wystarczającą skuteczność, która pozwoli wprowadzić ją na rynek. Prace nad kolejną szczepionką, tym razem opartą na wektorze adenowirusowym, prowadzone przez firmę AstraZeneca, są również bardzo zaawansowane.
Na czym polega największa trudność?
EK: Trudności jest kilka. Po pierwsze wirusy są bardzo zmienne. Jeśli mielibyśmy dostępną szczepionkę przeciw jednemu koronawirusowi – nie oznacza to, że moglibyśmy jej użyć przeciwko innemu. Zazwyczaj musimy mieć nową szczepionkę dla każdego patogenu. Drugi kłopot wiąże się z tzw. wzmocnieniem infekcji zależnym od przeciwciał (ang. antibody-dependent enhancement – ADE).
Na czym to polega?
EK: Szczepionki przeciwko koronawirusom opierają się zwykle na konkretnym białku wirusa – glikoproteinie S, zwaną też białkiem spike. Prowokuje ono układ immunologiczny zakażonego człowieka do produkcji licznych przeciwciał, atakujących wirusa. Niestety powoduje też powstawanie przeciwciał, które mają niski poziom neutralizacji wirusa i łączą się z nim w taki sposób, że wirus łatwiej wnika do niektórych komórek. Zatem zamiast chronić przed infekcją – takie przeciwciała ją napędzają. Tak zaszczepiony człowiek przechodziłby chorobę jeszcze ciężej. Podobny problem dotyczył wycofanej szczepionki przeciwko wirusowi dengi.
Czytaj także: Poszukiwania leku na COVID-19