Czy przeszczepy narządów od zwierząt rozwiążą kryzys w transplantologii?
PAP: A może dzięki genetycznym manipulacjom uda się hodować same ciała zwierząt, tylko z tą częścią układu nerwowego, która będzie niezbędna do życia reszty organizmu? Takie osobniki niczego by nie czuły, właściwie trudno byłoby mówić o zwierzęciu.
ZW: Dzisiaj takie metody mieszczą się raczej w sferze fantastyki naukowej, ale teoretycznie kiedyś może to być wykonalne.
PAP: Wypowiadający się na temat ksenotransplantacji eksperci zwracają również uwagę na inne zagrożenie – wirusy. Na czym ono polega?
ZW: Obawiamy się transferu wirusów obecnych w zwierzętach. Większość takich zarazków jest dla człowieka niegroźna, jednak może się zdarzyć, że jeśli pokonają gatunkową barierę, to zmutują i staną się zjadliwe. Epidemia COVID-19 pokazała, że takie sytuacje mogą mieć miejsce. SARS-CoV2, jak się uważa, przeszedł przecież na człowieka od zwierząt, dla których był nieszkodliwy. Podobnie było z HIV. W przypadku świń chodzi głównie o utajone retrowirusy, czyli PERV. U ok. 30 proc. osób, którym wszczepiano pobrane od świń wysepki trzustkowe, można było potem wykryć przeciwciała przeciw świńskim wirusom, choć nie pojawiła się żadna infekcja.
PAP: Wspomniał Pan o COVID-19. Taki wirus pochodzący od świni może więc być zagrożeniem nie tylko dla pacjenta, ale także dla innych ludzi? Czy może nawet wywołać epidemię?
ZW: Nie demonizowałbym zagrożenia, choć takich zdarzeń też wykluczyć nie można.
PAP: Nie da się takich wirusów pozbyć?
ZW: Może to być niewykonalne, m.in. dlatego, że część z nich jest wbudowana w genom zwierząt i przekazywana z pokolenia na pokolenie.
PAP: Jednak może warto pewne ryzyko podjąć – a także wszystkie wysiłki, o których Pan powiedział. Korzyści z ksenotransplantacji mogą być olbrzymie, prawda?
ZW: Po pierwsze, zapotrzebowanie na zabiegi stale się zwiększa, a liczba dawców – nie. Przy tym od żywego człowieka można pobrać tylko jedną nerkę oraz wycinek wątroby – nic więcej. Zwierzęta siłą rzeczy mogą więc stać się rezerwuarem relatywnie łatwo dostępnych narządów.
PAP: Jak dobrze one mogą działać?
ZW: Anatomiczne różnice między świńskimi i ludzkimi organami są często niewielkie. Serce czy nerka mogą działać niemal tak samo, jak naturalny narząd człowieka.
PAP: A czy z pomocą manipulacji genetycznych możliwe byłoby hodowanie zwierzęcia z myślą o konkretnym pacjencie, tak aby organy najlepiej do niego pasowały?
ZW: Taki jest też cel – aby transplantacje były spersonalizowane. Przeszczep tego rodzaju nie wymagałby nawet podawania leków immunosupresyjnych. Jeśli to się powiedzie, to rzeczywiście byłby przełom. Nie sądzę, aby to nastąpiło w czasie mojego życia zawodowego, ale w przyszłości może się zrealizować.
PAP: Naukowcy próbują już hodować narządy w laboratorium. Czy więc ksenotransplantacje mogą być raczej etapem przejściowym, zanim same organy nie będą hodowane na zamówienie?
ZW: Nauka i medycyna często rozwijają się nieprzewidywalnie, więc tego nie wiemy. Ważne jest, aby podejmować różne próby i zwykle po czasie okazuje się, którą drogę wybrać najlepiej. Obecnie bada się trzy ścieżki – ksenotransplantacje, hodowle narządów oraz wytwarzanie ich z pomocą biodruku 3d. Na przykład udało się już wyhodować nerkę, która w modelu zwierzęcym produkowała mocz. Już dawna hoduje się skórę, którą rutynowo wykorzystuje się przy poparzeniach.
PAP: Czy pokusiłby się Pan o podanie perspektywy czasowej, kiedy któraś z tych metod może na dużą skalę wejść do klinik?
ZW: Myślę, że nikt rozsądny tego nie powie. Wspomniany przeze mnie Roy Calne stwierdził kiedyś, że przełom w transplantologii jest tuż za rogiem, tylko ten róg znajduje się cholernie daleko.
Źródło: PAP Nauka w Polsce/ autor: Marek Matacz