Sektor prywatny będzie odgrywał coraz ważniejszą rolę – rozmowa z Andrzejem Sokołowskim
Rozmowa z Andrzejem Sokołowskim, prezesem zarządu Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Szpitali Prywatnych
Paulina Prencel: Za OSSP ważny jubileusz 20-lecia funkcjonowania organizacji. Gdyby miał Pan wyłonić najważniejsze dokonania i wkład medycyny prywatnej w ochronę zdrowia w tym czasie, to na co należałoby zwrócić uwagę?
Andrzej Sokołowski: Za najważniejsze dokonanie stowarzyszenia uważam utworzenie organizacji, która chroni i reprezentuje szpitale prywatne. W chwili, kiedy powstawało OSSP, placówki prywatne też dopiero się tworzyły. Administracja publiczna starała się ich nie dostrzegać, ale jeśli trzeba było im zaszkodzić, to robiła to z przyjemnością.
Punktem zwrotnym i powodem, dla którego zaczęliśmy myśleć o szybkim utworzeniu organizacji zrzeszającej szpitale prywatne, było pewne zdarzenie w woj. zachodniopomorskim. Powstał tam jeden z pierwszych świetnie rozwijających się szpitali prywatnych. Placówka miała kontrakt z ówczesną kasą chorych. Po roku przeniesiono szpital do budynku o większej powierzchni po drugiej stronie ulicy. Nowy szpital spełniał wszystkie kryteria, właściciel zwrócił się więc z prośbą o zmianę adresu w dokumentach. Tę sytuację wykorzystał dyrektor tamtejszej kasy chorych, który stwierdził, że konieczne jest rozpisanie nowej umowy i ostatecznie cofnął kontrakt.
Właściciel szpitala nagle stracił wszystko i skończył z ogromnym zadłużeniem. To zdarzenie było powodem, dla którego zdecydowałem się objechać Polskę i namówić właścicieli prywatnych szpitali – wtedy było ich kilkunastu – żeby przyjechali do Gdyni. Wszyscy mieli takie samo poczucie bezsilności i braku możliwości odwołania się od decyzji władz w jakiejkolwiek sprawie. Nikt nie stawał w naszej obronie. Dlatego postanowiliśmy utworzyć organizację, przy pomocy której będziemy opierać się administracji publicznej. Z czasem staliśmy się członkami Europejskiej Unii Szpitali Prywatnych, zostaliśmy wpisani na ministerialne listy korespondencyjne, liczba członków OSSP zaczęła się powiększać, a urzędy zaczęły się z nami liczyć.
Kiedy sektor prywatny zaczął rosnąć, nasze stowarzyszenie zapewniło dyrektorom szpitali przestrzeń do wymiany wiedzy i informacji na temat funkcjonowania ich placówek. Na organizowanych przez nas spotkaniach zarządzający wymieniali się spostrzeżeniami dotyczącymi np. kierowania księgowością czy sposobów na prowadzenie rozmów z NFZ-em i władzami.
Patrząc na obszar ochrony zdrowia, najważniejsze problemy, jakie się wyłaniają, to: niedofinansowanie, utrudniony dostęp do świadczeń oraz braki kadrowe. W jaki sposób można je rozwiązać? Czy w ogóle da się uzdrowić system?
Zdecydowanie największy i najstarszy problem w ochronie zdrowia to niedocenianie sektora prywatnego. Dyrektorzy szpitali publicznych uważają, że tylko oni kreują poziom jakości w medycynie. Niektórzy zapominają, że to szpitale prywatne jako pierwsze pokazały, że pacjenta można i trzeba traktować inaczej, lepiej.
To w szpitalach prywatnych jako pierwszych pojawiła się jakość socjalna. W prywatnych placówkach po raz pierwszy wprowadzono zasadę, że pacjent otrzymuje pełne wyposażenie, łącznie z eleganckim szlafrokiem, ma szafkę tylko do jego dyspozycji, a na sali chorych jest telewizor i inne udogodnienia. Dopiero później zostało to przeniesione do sektora publicznego.
Sektor prywatny wprowadził również odpowiedzialność za działanie. Pacjent, który trafia do szpitala prywatnego, ma o wiele większą świadomość swoich oczekiwań i możliwości. Wie, że może dochodzić odszkodowania, jeśli coś pójdzie nie tak, że zapłacił i oczekuje usługi na najwyższym poziomie. Gdyby doszło do jakiegoś nieprzewidzianego wypadku ze szkodą pacjenta w szpitalu prywatnym, to placówka najprawdopodobniej przestałaby istnieć. Gdy jednak do takich sytuacji dochodzi w szpitalu publicznym, często nikt nie ponosi konsekwencji. To jest jedna z istotnych różnic między sektorem publicznym a prywatnym.
Czy da się w ogóle ten „system” uzdrowić? Moim zdaniem – nie. Na ten moment wszystko opiera się na reanimacji poszczególnych elementów, a te pojedyncze działania nie współgrają ze sobą, Tak naprawdę to mogę pokusić się o stwierdzenie, że tego systemu w ogóle nie ma. Musimy zacząć wszystko od początku i dopiero go zbudować.