Zmierzamy w kierunku chirurgii minimalnie inwazyjnej. Rozmowa z prof. A. Jawieniem, prezesem PTChN
Naprawienia sytuacji kadrowej? Czy brakuje chirurgów naczyniowych w naszym kraju?
Sytuacja kadrowa w chirurgii naczyniowej w Polsce niestety nie jest najlepsza. PTChN, którego jestem prezesem, zobligowało uczelnię Łazarskiego do stworzenia zielonej księgi stanu chirurgii naczyniowej w Polsce (na wzór białej księgi). W księdze zostało zawarte bardzo ciekawe opracowanie pokazujące dane z Eurostatu z roku 2015, dotyczące np. liczby chirurgów naczyniowych wykonujących zawód w różnych krajach Europy na 100 tys. mieszkańców. Z przykrością muszę powiedzieć, że te cyfry są alarmujące, co więcej – statystyki w ciągu ostatnich 3 latach nie poprawiły się. Wobec powyższego, polskie dane z roku 2015 pokazują, że mamy 0,89 chirurga na 100 tys. mieszkańców! Porównując nasze wyniki do innych krajów, zbliżonych do Polski pod względem powierzchni i ludności, np. do Hiszpanii – w Hiszpanii przypada prawie dwukrotnie więcej chirurga naczyniowego na 100 tys. mieszkańców niż u nas.
Jeśli nie zwiększy się liczba chirurgów naczyniowych w Polsce, to nadal dostęp do leczenia, jak również do wykonywania poszczególnych zabiegów, będzie ograniczony. I powinniśmy jednoznacznie stwierdzić, że nie można się dostać do chirurga naczyniowego, ponieważ mamy za mało miejsc rezydenckich na chirurgię naczyniową i za mało osób, które chcą w chirurgii naczyniowej się szkolić. A powodów tego jest bardzo wiele.
Jakie? Odpływ młodych lekarzy za granicę?
Jednym z podstawowych jest na pewno odpływ młodych ludzi za granicę, a dlaczego? Dla młodych ludzi ważne są dobre warunki pracy i możliwość łatwiejszego zdobycia etatu rezydenckiego – a to otrzymują za granicą. Praca chirurga naczyniowego jest bardzo ciężka. Po pierwsze, nie tylko operujemy, ale też przygotowujemy chorych, rekrutujemy do zabiegów – badamy, oceniamy, a następnie kontrolujemy i monitorujemy po zabiegach.
Po drugie – nowoczesne techniki wymagają bez wątpienia pracy na sali hybrydowej, gdzie mamy do czynienia z promieniami rentgenowskimi. Czasem przychodzi moment, kiedy musimy być odstawieni od stołu, bo przyjmujemy zbyt duże dawki promieniowania. Nie wszystkie szpitale spełniają warunki i normy ochronne pozwalające bezpiecznie pracować. Moim zdaniem pozycja chirurgii naczyniowej pod względem zatrudnienia w Polsce wymaga natychmiastowych zmian – im wcześniej, tym lepiej. Wykształcenie chirurga to nie tylko 6 lat specjalizacji. Chirurg musi wykonać odpowiednią liczbę zabiegów – to zajmuje około 10, 12 lat po studiach.
Czy badania przesiewowe mają istotne znaczenie w eliminowaniu ryzyka pęknięcia tętniaka?
To jest ważna kwestia, ponieważ dotyczy prewencji, a zawsze jest lepiej operować chorego w trybie planowym niż w trybie nagłym. Tętniaki aorty są chorobą niebezpieczną, ponieważ nie bolą. Mogą rosnąć potajemnie, a chory może się dowiedzieć o tym dopiero w momencie, kiedy tętniak pęknie. Musimy zdawać sobie sprawę, że możliwość uratowania chorego, nie tylko w warunkach polskich, ale w ogóle w Europie, jest bardzo niska. Możemy uratować zaledwie 20 do 30% chorych, u których tętniak pęknie. Natomiast jeżeli zoperujemy tętniaka w trybie planowym, to śmiertelność nie przekracza 3%. A jeśli użyjemy techniki wewnątrznaczyniowej, to śmiertelność spada poniżej 0,5%. To pokazuje, jak ważna jest rola rozpoznawania i monitorowania tętniaków.
Dlatego badania przesiewowe, rozpoczęte w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, potem w Szwecji, zaczynają mieć coraz większe znaczenie również w innych krajach, w tym w Polsce. I tutaj muszę przyznać, że w województwie kujawsko-pomorskim jako pierwsi w Polsce rozpoczęliśmy takie badania przesiewowe w 2008-2009 roku. A w tej chwili, od zeszłego roku, mamy w końcu narodowy program badań przesiewowych. Na naszym zjeździe PTChN, który organizuję w Bydgoszczy, będziemy pokazywać pierwsze wyniki po wprowadzeniu tego programu. Polega on na „wyłapywaniu” pacjentów dzięki badaniu ultrasonograficznemu; ma to ogromne znaczenie.
Zobacz więcej: ptchn.com.pl