Operujemy przez pryzmat pieniędzy
Co jeszcze, Pana zdaniem, jest wyzwaniem dla tej dziedziny medycyny w Polsce?
Przede wszystkim system szkoleń. Pewne procedury powinny być wykonywane przez osoby, które skończyły odpowiednie szkolenia. Na przykład powołane Polskie Towarzystwo Artroskopowe angażuje się w proces edukacyjny, prowadząc kursy i szkolenia. Uczymy kadrę, jak wykonywać procedury artroskopowe i rekonstrukcyjne. W różnych laboratoriach na terenie Polski zapraszamy lekarzy na trudne operacje.
Cały czas są to działania dosyć kosztowne i nie wszyscy mają czas i fundusze, aby w nich uczestniczyć (koszt kursu to 2,5-4 tys. zł). Drugą istotną obecnie dla ortopedii kwestią jest dostępność sprzętu. Zakupy centralne, które miały obniżyć koszty zakupu sprzętu, wcale nie działają, jest on tak samo drogi, jak był. Trzecia sprawa to także dostępność implantów. Jeżeli lekarz przeprowadza operację i wie, że może użyć tylko dwóch implantów i jeśli użyje trzeciego, to operacja jest już deficytowa, to jest to dla niego bardzo frustrująca i niekomfortowa sytuacja. Taki implant może się w trakcie zabiegu zepsuć, złamać, zostać w kości, może zostać źle zaimplantowany, może się wysunąć z miejsca umieszczenia. Zostajemy postawieni w sytuacji, w której cała operacja odbywa się przez pryzmat pieniędzy, jakie na daną operację wyda szpital, a jakie zapłaci za nią NFZ.
A nie przez pryzmat dobra pacjenta przede wszystkim…
Nie. Oczywiście, że my myślimy o dobru pacjenta, to jest nasz – lekarzy − priorytet. Jeśli jest tańszy implant, ale wiemy, że dla danego pacjenta lepszy będzie ten droższy, to zaimplantujemy ten droższy. Wiąże się to później z koniecznością przygotowania pism wyjaśniających, dlaczego ta operacja kosztowała właśnie tyle. W takiej sytuacji liczy się na to, że może danego dnia uda się zrobić trzy inne operacje, które będą troszeczkę tańsze i zbilansują one koszt tej droższej procedury, ale nie zawsze się to udaje.
W systemie Narodowego Funduszu Zdrowia są to bardzo trudne decyzje, których nie ma w sektorze prywatnym, gdzie te pieniądze liczy się dużo dokładniej. Szacuje się je przed operacją i pacjent wie, jaki jest kosztorys, a operator wie, czym dysponuje i na co może sobie pozwolić. Wiąże się to z większą swobodą i większym marginesem bezpieczeństwa zarówno dla danego pacjenta, jak i finansów jednostki.