Milion milionów, czyli bilion?
Media wykreowały w ciągu ostatniego roku dziwaczną „koronawirusową” hierarchię społecznych wartości: pierwszoplanowe okazały się kłopoty finansowe siłowni, klubów fitness, restauracji i hoteli, a codzienne doniesienia o covidowych zgonach seniorów lub „prawie-seniorów” opatrywano zdawkowym, medialnym eufemizmem: „miał choroby współistniejące”.
Moja praca zawodowa, tj. znaczący odsetek pomocy medycznej udzielanej seniorom karetką w miejscu ich zamieszkania lub w chirurgicznym SOR-ze, skutkuje rosnącym zainteresowaniem problematyką senioralną. Wraz ze starzeniem się społeczeństw, kraje promujące do tej pory „hollywoodzki” kult młodości usilnie starają się wbić do głowy swoim młodym obywatelom, że oni też będą za kilkadziesiąt lat coraz „chorszymi” emerytami. W USA są publikowane bijące po oczach plakaty z twarzą tryskającego zdrowiem młodzieńca i napisem „Dyskryminujesz starość…? Wyrośniesz z tego!”. Gospodarki z wysokim odsetkiem seniorów promują ideę silver economy, czyli rynku nastawionego na emeryckie potrzeby konsumenckie. Niestety, koronawirus przyhamował ten trend, a nawet zepchnął go z pole position. Media wykreowały w ciągu ostatniego roku dziwaczną „koronawirusową” hierarchię społecznych wartości: pierwszoplanowe okazały się kłopoty finansowe siłowni, klubów fitness, restauracji i hoteli, a codzienne doniesienia o covidowych zgonach seniorów lub „prawie-seniorów” opatrywano zdawkowym, medialnym eufemizmem: „miał choroby współistniejące”. Widzę teraz „za oknem” majowe luzowanie obostrzeń, co wywołuje u niejednego wirusologa niepokój przed prognozowaną w modelach matematycznych na czerwiec/lipiec „czwartą falą”. Ale te sprawy zeszły właśnie na dalszy plan, gdyż za sprawą przegłosowania w Sejmie poparcia dla „European Co-19 Reconstruction Fund” rośnie gwałtownie społeczne zainteresowanie światową kondycją finansową i dotacjami/pożyczkami z EU dla Polski. Presję globalnego zadłużenia (także polskiego) pogłębionego pandemią można śledzić online: www.usdebtclock.org/world-debt-clock.html. Wśrod 30 monitorowanych przez ten licznik krajów, Polska jest jeszcze w nienajgorszej sytuacji.
Najbardziej zadłużone kraje to: Japonia, Grecja, Portugalia, Włochy, Hiszpania. Łączny dług światowy w 2021 roku oszacowano na 271 bilionów (trillions) dolarów, z czego aż 24 powstały w pandemicznym roku 2020. To tak gigantyczne kwoty, że mus zatrzymać się na chwilę przy słowach „miliard, bilion, trylion, biliard”, bo będą nam one przez dłuższy czas potrzebne w krajowo–unijnych kalkulacjach pożyczkowo-dotacyjnych. Co do „miliona”, to na świecie panuje ogólna zgoda, że jest to jedynka z sześcioma zerami, czyli tysiąc tysięcy. Ale już nasz „miliard”, czyli 1 000 000 000, to dla Anglika i w oficjalnym języku EU billion, a nasz polski „bilion” czyli milion milionów, to dla niego i w EU trillion. Do roku 1974 Brytyjczycy używali, tak jak my, tzw. długiej skali dużych liczebników (tysiąc, milion, miliard, bilion, biliard, trylion, tryliard, kwadrylion itd.), ale po II w.ś., wobec dominującego wpływu amerykańskiej gospodarki i literatury naukowo-technicznej, stopniowo zaczęli używać za Amerykanami skali krótkiej (thousand, million, billion, trillion, quadrillion, quintillion, sextillion, septillion… etc.). Doszło do tego, że w parlamencie UK w roku 1974 zapytano wprost premiera Harolda Wilsona: czy „bilion” to tysiąc milionów, czy też milion milionów funtów? Efektem tych poselskich dociekań była ogłoszona w roku 1975 oficjalna decyzja brytyjskiego rządu, że na „miliard” ma się mówić i pisać billion, czyli „tysiąc milionów”… znaczy po amerykańsku i zgodnie z międzynarodową nomenklaturą finansową. Może więc okazać się, że w celu uniknięcia nieporozumień my też powinniśmy przejść na skalę krótką z używaniem biliona zaraz po milionie, zamiast tak jak teraz miliarda, bo łatwo o pomyłkę w jakiejś źle przetłumaczonej międzynarodowej umowie „miliardowo-bilionowej”.
W tym momencie żona oderwała mnie od tych globalnych rozważań, bo mus było pojechać do naszej 90-letniej ciotki mieszkającej wysoko w wieżowcu z remontowaną od iluś tam tygodni windą (czyli bez możliwości udania się do poradni), żeby rzucić moim chirurgicznym okiem na jej pourazowe problemy na podudziu. Ciocia po szpitalnym leczeniu kardiologicznym została odwieziona transportem medycznym do domu, ale trochę nieszczęśliwie, bo panowie „transportowcy medyczni”, wsuwając szybko nosze do karetki, czymś tam uderzyli mocno w ciotczyne podudzie w najgorszym możliwym miejscu, czyli nad piszczelą, gdzie skóra najcieńsza, a gojenie czegokolwiek długie. Dojechawszy pod wieżowiec, zadzwoniłem na kilka domofonów w sąsiedniej klatce, przedstawiając się każdemu z wydzwonionych lokatorów, że „dzień dobry, jestem lekarzem i chciałbym skorzystać z waszej sprawnej windy, żeby z ostatniego 10. piętra przejść wspólnym dla wieżowca łącznikiem do sąsiedniej klatki schodowej do mojej pacjentki-cioci”. Nikt mi nie otworzył! Takie czasy. Wszedłem więc na piechotę klatką bez windy i pomocy cioteczce udzieliłem. A ile jest takich cioteczek, które nie mają w rodzinie chirurga, który wytrenowany w pogotowiu wejdzie bez sapania na 9. piętro? Wiem dobrze z codziennej pracy, że wielu jest takich 90-, a nawet mniej-letnich seniorów, którzy mieszkają samotnie, albo z równie wiekowym małżonkiem, których dzieci lub wnuki „są w Anglii, panie doktorze”, albo „my nie mamy dzieci, panie doktorze, sami jesteśmy”, albo „mąż umarł rok temu, syn dwa lata temu i teraz sama mieszkam, panie doktorze”. Takie sytuacje sprowadzają mnie na ziemię i już nie martwię się o to, czy bilion to tysiąc, czy może milion milionów dolarów… Martwię się o tych seniorów w trudnym dla nich medycznym momencie, mieszkających w postpeerelowskich wieżowcach z zepsutą windą i z olewającymi problem władzami spółdzielni mieszkaniowych. Martwię się, bo też będę za niedługo takim seniorem… i Ty, Czytelniku, też nim będziesz!
Czytaj też: OP1, FOO1, SW2002, N460, CHV6 i inne skróty ochronnehttps://dlaszpitali.pl/komentuja-dla-szpitali/op1-foo1-sw2002-n460-chv6-i-inne-skroty-ochronne/