Esencją medycyny są ludzie
Jak wygląda system edukacji w zakresie chirurgii małoinwazyjnej?
Chirurgia małoinwazyjna nadal nie jest ujęta w wystarczającym stopniu w programach szkolenia. Zwłaszcza jeśli chodzi o studentów medycyny, którym oprócz wiedzy wpaja się również pewną mentalność. Jeśli słyszą oni od ludzi, którzy zabiegów laparoskopowych nie wykonują, o licznych przeciwwskazaniach, powikłaniach takich operacji, to potem trudno zmienić mentalność takiego człowieka w jego dalszej pracy zawodowej. To samo tyczy się szkolenia podyplomowego – w programie specjalizacji z chirurgii szkolenie laparoskopowe jest uwzględnione absolutnie marginalnie. W tej chwili będziemy pracować nad zmianą tego systemu. Brakuje również zinstytucjonalizowanego systemu akredytowanych centrów szkoleniowych. Próbę utworzenia takich centrów podjęły Sekcja Wideochirurgii Towarzystwa Chirurgów Polskich, jednak poziom, jaki reprezentowały te ośrodki, nie był wystarczający.
W jakich dziedzinach chirurgii najczęściej stosuje się metody laparoskopowe?
W chirurgii laparoskopowej wykonano już praktycznie wszystkie operacje. Dotyczy to także Polski, choć jednak wciąż niewielu ośrodków. Laparoskopia to nie są już tylko pęcherzyk żółciowy, przepukliny i wyrostek. Ta metoda ma także zastosowanie w operacjach onkologicznych – raki przełyku, żołądka, wątroby itd. W innych dziedzinach, jak torakochirurgia, metody małoinwazyjne również znalazły swoje zastosowanie (torakoskopia), jednak wciąż jest to zbyt mały procent w stosunku do tego, co moglibyśmy osiągnąć.
Czy ten niski odsetek jest związany z nakładami finansowymi na chirurgię małoinwazyjną?
Niskiej liczby zabiegów laparoskopowych nie można tłumaczyć faktem, że w systemie jest za mało pieniędzy. Owszem, funduszy poświęcanych na metody małoinwazyjne w chirurgii jest za mało, ale funkcjonuje wiele opracowań, opartych na EBM (evidence-based medicine – medycynie bazującej na faktach), które udowadniają, że operacje małoinwazyjne po etapie inwestycji początkowych, polegających na zakupie zestawu laparoskopowego, nie generują wyższych kosztów niż operacje przeprowadzane konwencjonalnymi metodami. Zabiegi małoinwazyjne są zdecydowanie korzystniejsze, zwłaszcza dla pacjenta, ze względu na znacznie krótszy czas hospitalizacji, mniejsze powikłania związane z raną pooperacyjną, mniejszą ilością krwi, jaką trzeba przetoczyć pacjentowi w okresie pooperacyjnym, i mniejszym kalectwem niż to, do jakiego przyczynia się chirurgia inwazyjna. Mam tutaj na myśli choćby konieczność wyłonienia sztucznego odbytu, gdy po takich zabiegach duże koszty generuje potem zaopatrzenie stomii, zwłaszcza jeśli zabieg jest u młodego pacjenta, który ma przed sobą wiele lat życia.
Nie wspominając o komforcie życia tego pacjenta.
Komfort pacjenta to rzecz, którą położyłbym na półce „mentalność”. W naszej medycynie często spotykamy się z podejściem: „rak wycięty – sprawa jest załatwiona”. Ta jakość życia dotyczy często właśnie młodych ludzi. Jeśli zrobimy taką okaleczającą operację, jak wyłonienie sztucznego odbytu, kobiecie w wieku 22 lat, bo z takim przypadkiem się spotkałem, to trzeba mieć na uwadze, że jest to kobieta w wieku rozrodczym, mająca całe życie przed sobą – i taki zabieg bardzo rzutuje na jego jakość. Dla chirurga są to tylko dwie, trzy godziny na sali operacyjnej, a dla niej – całe życie. Dla porównania – w przypadku raka sutka dominuje obecnie metoda BCT (Breast Conserving Treatment), gdzie za moment zakończenia chirurgicznego leczenia uznaje się zrekonstruowanie piersi przez chirurga plastycznego. Dawniej wykonywano olbrzymie resekcje, zabiegi deformujące klatkę piersiową. Obecnie to środowisko przyjęło tendencję stosowania operacji mniej okaleczających, zachowujących narząd. Natomiast w przypadku laparoskopii taka mentalność jest jeszcze odległa.
Jak ocenia Pan Profesor szanse na szersze wykorzystanie przy zabiegach operacyjnych robotów w polskich placówkach?
W tej kwestii polska chirurgia ma się czego wstydzić, bo wypadamy bardzo blado chociażby w porównaniu z krajami ościennymi. Na przykład w Czechach, których populacja stanowi ¼ liczby populacji Polski, placówki są wyposażone w kilkanaście robotów. Natomiast w Polsce od roku funkcjonują dwa roboty, które wykonują bardzo niewielką liczbę operacji. Jeśli przyjęlibyśmy, że w Czechach jest dziesięć robotów, tow Polsce powinno być ich odpowiednio czterdzieści, a są dwa. Brakuje również w naszym kraju czytelnego systemu finansowania. Nie możemy bazować jedynie na entuzjazmie, na tym, że ktoś ma potrzebę bycia nowoczesnym, podążania za światowymi trendami w medycynie, to przy przychylności kierownika kliniki czy oddziału poradzi sobie na własną rękę, poszukując sponsorów wśród prywatnych firm.