Krzysztof Kuszewski: Dwa światy
Medycyna ma ogromne pole do rozwoju, choć już potrafi wytwarzać nowe narządy, zmieniać zapisy genetyczne, przeszczepiać co się da. Ciągle tylko nie wiadomo, czy wszyscy tego chcemy.
Czytam właśnie książkę Homo Deus, czyli Człowiek Bóg. Napisał ją Yuval Noah Harari, profesor Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie. Spotkała się ona z zachwytem wielu sławnych ludzi, jak Barack Obama, i bogatych, jak Bill Gates czy Mark Zuckerberg. Autor przedstawia taką myśl: „Skoro już tak wiele osiągnęliśmy, prawdopodobnie zechcemy sięgnąć po szczęście, boskość i nieśmiertelność – nawet jeśli to nas zabije”. Ogromne pole do rozwoju ma tu medycyna, już potrafi wytwarzać nowe narządy, zmieniać zapisy genetyczne, przeszczepiać co się da. Ciągle tylko nie wiadomo, czy wszyscy tego chcemy. Jedni zalecają rodzenie ciężko uszkodzonych płodów za cztery tysiące złotych, inni starają się szukać sposobu, jak po badaniach prenatalnych poprawić DNA. Znaczenie ma tu wiara, ale jeszcze większe – rodzaj religii.
Przypomnę stary dowcip. Rozmawia dwóch zbrodniarzy: „Jak Pana Boga nie ma, to daj Boże, ale jak jest, to nie daj Boże”.
Część ludzi wierzy w starożytnych kosmitów, którzy w pewnym momencie nas przeprogramowali i w ten sposób wyprowadzili gatunek ludzki z darwinowskiego „rozwoju gatunków”. „Tyż piknie”, jak mawiają górale. Jednak burzliwy rozwój technologii i medycyny, a bardziej szeroko nauk biologicznych nie dotyczy wszystkich. Już mumie staroegipskie były zastrzeżone dla elit. Walt Disney kazał się zamrozić w ciekłym azocie, aby doczekać czasu, kiedy nauka pozwoli, aby odtajał i żył sobie dalej. Czyli nieśmiertelność za pieniądze, zupełnie tak jak stała baza amerykańska w Polsce.
Tu zaczyna się problem. Ponad 90% majątku świata należy do 3% ludzi. Co prawda coraz bardziej utwierdza się pogląd, że nie żyjesz, aby pracować na te 3% bogaczy, ale po to, aby lepiej żyć. Kapitalizm w pojęciu marksistowskim odchodzi, ale zaczyna się globalny obrót pieniędzmi i nie wiadomo już, przeciw komu strajkować i kto tak naprawdę rządzi na świecie. Czy „America First”? Czy cała? Wspomnę tylko, że rozwarstwienie społeczne jest w Stanach ogromne jak 97/3. W cenionym czasopiśmie „American Scientific” znalazły się obszerna analiza i prognoza na 2018 rok dotycząca, jak wskazywał tytuł, Chorób zmieniającego się świata na przykładzie najbogatszego kraju. Wybrano tzw. zardzewiałe zagłębie, czyli Michigan, do którego pojechał w kampanii Donald Trump i obiecał wszystko, co mu przyszło do głowy, i wygrał. Przed fabryką samochodów Packard, której już nie ma, jest teraz cmentarz Świętego Michała zalany wodą, kawałek dalej jest noclegownia, ale bez łóżek tylko z plastikowymi fotelami, bowiem łatwiej je dezynfekować. W barach i restauracjach pracują na czarno Meksykanie i Portorykańczycy bez zawodu i jedyne co umieją, to gotować. Nie mają szczepień, więc powodują lokalne epidemie. W ten sposób chorują i umierają starzy Amerykanie. Wybuchają epidemie legionellozy, bowiem wszystko jest klimatyzowane. Bogatego stać na rachunek za prąd – ubogi, aby zmniejszyć koszty, wyłącza klimatyzację, gdy wychodzi. W wodzie rozwijają się bakterie Legionella i po włączeniu „klimy” dostają się do płuc biedaków. Na ozonowanie i czyszczenie nie mają oni pieniędzy. Inny problem to woda. Dla prowincji amerykańskiej charakterystyczne są wysokie wieże ciśnień – i tu znów występują różnice klasowe. Bogaci myją się bez ograniczeń, to samo dotyczy zmywania naczyń. Biedni oszczędzają wodę, gdyż jest dla nich za droga. Wreszcie dieta. Dla biednych – fast food i słodzone napoje. Dla bogatych – „bio”. Zresztą niezupełnie pewne, ale droższe.
Światła Ameryka się szczepi i dzieci bez wymaganych szczepień nie są przyjmowane do żłobków, przedszkoli i szkół. Ciemnota została tam pokonana i eksportowana do Polski. Bezczelność ruchów antyszczepionkowych, wspierających się bezmózgowcami i prawnikami łakomie spoglądających na to, czy rząd da się nabrać na specjalny fundusz dla tysięcy ofiar ciężkich i niezwykle groźnych dla życia zaczerwienień, czy też powie stop. Naród się wkurzył i zbiera podpisy przeciw głupocie, która jest największą plagą ludzkości. Sto lat temu profesor Marcin Kacprzak stwierdził to na piśmie i tak jest do dziś. Pozdrawiam serdecznie.