Brakuje nam młodych specjalistów
OPM: Ochrona zdrowia w ogóle boryka się dziś z dużymi brakami kadrowymi…
Zgadza się. Brak lekarzy odczuwany jest wszędzie. W oddziałach położniczych również mamy deficyty kadrowe i to zarówno w zakresie lekarzy, jak i położnych. Zbyt mała liczba położników chętnych do dyżurowania to najbardziej palący problemem organizacyjny. Coraz mniejsza jest też liczba otwieranych specjalizacji z ginekologii i położnictwa. Kiedyś ta oblegana specjalizacja stanęła przed poważnym problemem braku kadr. Dodatkowo zauważalne jest odchodzenie doświadczonych położników, którzy w obawie o konsekwencje rezygnują z pracy w oddziałach położniczych.
Struktura wiekowa ginekologów zarejestrowanych w Śląskiej Izbie Lekarskiej pokazuje, że prawie 60% to osoby powyżej 55. roku życia, co oznacza, że za 10 lat osiągną wiek emerytalny i odejdą ze szpitali. W chwili obecnej w województwie śląskim 151 specjalistów jest w wieku powyżej 65 lat (to 24% wszystkich specjalistów!), w grupie wiekowej 56-60 jest nas 136, pomiędzy 46-50 r.ż. − 71, a 41-45 − tylko 39 i w grupie 31-35 tylko 17 specjalistów. Obecnie tylko niecałe 30% specjalistów ma poniżej 50 lat (169 vs 466). Zatem w najbliższych latach liczba specjalistów ulegnie znacznemu zmniejszeniu. Obecnie w szpitalach miejsca dla rezydentów są wolne, a chętnych brakuje.
OPM: Ważnym problemem są współcześnie choroby nowotworowe. Jak kształtują się obecnie statystyki, jeśli chodzi o nowotwory ginekologiczne?
Stale wzrasta zachorowalność na choroby nowotworowe. Pokazują to wszystkie dane demograficzne ogólnoświatowe, europejskie i krajowe. Wzrastają również wskaźniki umieralności spowodowane tymi chorobami. Polska zajmuje niestety jedną z czołowych pozycji − 4. miejsce w Europie – pod względem umieralności z powodu chorób nowotworowych; wynosi ona 105,6 na 100 000 pacjentów. Wzrasta również wyraźnie liczba chorób nowotworowych narządu płciowego kobiet. W 2018 roku na świecie pod względem zachorowalności 1. miejsce zajmuje nowotwór piersi, 4. – nowotwór szyjki macicy, 6. – trzonu macicy, a 8. – nowotwory złośliwe jajnika. Wg danych GLOBOCAN 2018 zachorowalność na raka trzonu macicy wynosi w Polsce 19,1 na 100 000 kobiet. Na szczęście nowotwór ten wcześnie wykrywamy i dzięki temu wyniki leczenia są korzystne, a umieralność z tego powodu wynosi 3,7 na 100 000.
Niestety, wciąż poważnym problemem w naszym kraju jest rak szyjki macicy. Zachorowalność na niego wg GLOBOCAN 2018 w skali świata wynosiła 13,1 na 100 000 kobiet, a umieralność 6,9 na 100 000. Plasuje to ten nowotwór na 4. miejscu na świecie. Dotyczy on młodych kobiet i wciąż ma wysoki wskaźnik zachorowalności, w Polsce wynoszący 9,4 na 100 000 kobiet, a umieralności − 4,9 na 100 000. Daje to 6. miejsce wśród nowotworów złośliwych u kobiet w Polsce. Mimo wielu wysiłków, licznych programów (m.in. Narodowego Programu Walki z Rakiem), wciąż nie udaje się nam zbliżyć do poziomu innych krajów, np. Finlandii, gdzie zachorowalność wynosi 4,7 na 100 000, a umieralność − 0,94 na 100 000 czy Australii; tu zachorowalność wynosi 6 na 100 000, a umieralność − 1,7 na 100 000).
Jednak największym wyzwaniem onkologicznym jest rak jajnika – tzw. „cichy zabójca” rozwijający się bezobjawowo. Dotyczy on w większości kobiet po 60. r.ż., kiedy częstość wizyt u ginekologa jest najniższa. Zachorowalność na raka jajnika w Polsce sięga 14,7 na 100 000 kobiet. W efekcie najczęściej wykrywany jest w zaawansowanych stadiach klinicznych, kiedy zajęte są już narządy śródbrzusza i nadbrzusza. Dlatego umieralność z powodu raka jajnika wynosi 7,8 na 100 000. Cytoredukcja wielonarządowa z chemioterapią uzupełniającą, dająca najlepsze wyniki, wymaga bardzo szerokich umiejętności chirurgicznych w zakresie chirurgii przewodu pokarmowego, urologii, których często ginekolog nie posiada. Tu bardzo istotną rolę mogłyby odegrać zespoły interdyscyplinarne. Jednak jest to trudne, wręcz niemożliwe do zorganizowania w naszym systemie organizacyjnym i kontraktowym.