Paweł Ptaszyński: Czekamy na powrót do rzeczywistości, w której znów będziemy leczyć pacjentów w sposób optymalny
Rozmowa z dr. hab. n. med. Pawłem Ptaszyńskim – zastępcą dyrektora w Centralnym Szpitalu Klinicznym Uniwersytetu Medycznego w Łodzi
Małgorzata Ullmann: CSK UM pod koniec zeszłego roku stanął na podium w rankingu najlepiej zarządzanych szpitali publicznych. Na czym, Pana zdaniem, polega efektywne zarządzanie tego typu jednostką?
Paweł Ptaszyński: Jesteśmy jednym z największych szpitali klinicznych w Polsce, który cały czas jest w okresie dużych inwestycji. Moim zdaniem są trzy najważniejsze elementy efektywnego zarządzania. Pierwszym z nich jest strategia, a więc pewien plan, który chcemy zrealizować, i cele, do których chcemy dojść. Drugim jest konsekwencja działań, a więc dbanie o to, abyśmy mogli te cele osiągnąć. Trzecim i zarazem najważniejszym elementem są ludzie. Jesteśmy dużym szpitalem z pokaźną liczbą pracowników, więc ważne jest, aby wszyscy skupiali się na celach i konsekwentnie do nich dążyli, wiedzieli, co mają robić. Istotne jest, żeby wciągnąć nasz personel we wszystkie zadania i procesy, których się podejmujemy. Bardzo trudno jest coś zmieniać, kiedy nasi pracownicy nie są do tego do końca przekonani. Myślę, że dużo łatwiej jest wtedy, kiedy widzą efekty i to, że nasze starania mają na celu poprawę organizacji, pracy, uposażenia czy warunków.
Jaki wpływ na funkcjonowanie szpitala ma pandemia?
Pandemia miała, ma i będzie miała wpływ na całą służbę zdrowia. Nie ma w Polsce takiego szpitala czy poradni, w którym pandemia nie spowodowałaby dużych przekształceń organizacyjnych. Pracujemy inaczej, niż miało to miejsce dotychczas, nauczyliśmy się wielu rzeczy, musieliśmy też wiele z nich zmienić. Nie jesteśmy i nigdy nie byliśmy szpitalem covidowym. Mamy tylko 10 łóżek przeznaczonych dla chorych z infekcją SARS-CoV-2, w tym 5 stanowisk ECMO. Jesteśmy przede wszystkim szpitalem wielospecjalistycznym, którego celem była realizacja świadczeń pozacovidowych, które się nie zmniejszyły i nie zniknęły. Oczywiście trafiali się nam pacjenci covidowi, czasami mieliśmy oddziały, na których było ich nawet kilkunastu, więc musieliśmy się nauczyć pracować w trakcie pandemii w ten sposób, żeby zabezpieczyć te wysokospecjalistyczne potrzeby dla całego regionu centralnej Polski.
Natomiast oczywiście zarówno w poradni, jak i w szpitalu były różne problemy, przestoje, związane czy to z zakażeniami wśród personelu, czy wśród licznych pacjentów, ale myślę, że dzięki sumiennej pracy epidemiologa szpitalnego i zespołu zakażeń teraz pracuje nam się lepiej i jesteśmy bardziej oswojeni z całym tym zjawiskiem, jakim jest pandemia koronawirusa. Warto zaznaczyć, że po zaszczepieniu całego personelu komfort pracy mocno się poprawił.
Czy COVID-19 znacząco wpłynął na inwestycje podejmowane w ciągu ostatniego roku?
Jesteśmy w trakcie bardzo dużej inwestycji wieloletniej na ponad pół miliarda złotych na najbliższe trzy lata, która właściwie idzie bez większych przestojów. Inwestor, czyli Uniwersytet Medyczny w Łodzi, realizuje drugi etap rozbudowy kampusu CKD, w tym część szpitalną na ponad 500 łóżek. Oczywiście różne problemy utrudniające prace pojawiają się w sposób naturalny, pewne rzeczy wymagają przeorganizowań, pod kątem chociażby tego, by stworzyć nowoczesne laboratorium wykonujące testy PCR dla województwa łódzkiego. Musieliśmy też poczynić pewne zupełnie nowe inwestycje, związane bezpośrednio z sytuacją pandemii, jak też dostosowywaniem warunków do przeprowadzania masowych szczepień.
Inwestycja dotyczy tylko szpitala czy całego kampusu UM?
Jesteśmy szpitalem, który jest częścią dużego kampusu uniwersyteckiego, a wszystkie funkcje w kampusie wzajemnie przenikają się. Kwota inwestycji dotyczy nie tylko szpitala, ale także inwestycji w budynki laboratoriów badawczo-rozwojowych, które u nas powstają, m.in.: BRaIn – Badania Rozwój Innowacje w kampusie biomedycyny i farmacji czy MOLecoLAB – centrum badań nad chorobami cywilizacyjnymi i analizami biochemicznymi. To wszystko stanowi pewną układankę. Bardzo chcielibyśmy, żeby kampus UM w Łodzi stanowił wielkie centrum nie tylko lecznicze czy dydaktyczne, ale także badawczo-rozwojowe.
Jak ocenia Pan dotychczasowe działania w ramach Narodowego Programu Szczepień?
Głównym problemem, nie tylko w Polsce, ale na poziomie europejskim, jest dostępność szczepionki, ponieważ sam proces szczepień nie stanowi wielkiego problemu. Jako jednostka bardzo duża, pod względem nie tylko liczby pracowników, ale także studentów Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, których jest ponad 10 000, potrafimy szczepić 1000 osób dziennie, co jest dobrym wynikiem. W grupie „0” mieliśmy bardzo dużo pacjentów, następnie szczepiliśmy nauczycieli, teraz stajemy się również szpitalem dla szczepień populacyjnych. Myślę, że proces szczepień w Polsce nie wygląda źle w porównaniu do innych państw europejskich. Oczywiście, są kraje, w których przebiega on dużo lepiej, ale również takie, w których stanowi on problem. Myślę, że głównym kłopotem są dostawy szczepionki od producenta. Teraz, kiedy mamy zarejestrowaną już czwartą szczepionkę (Johnson & Johnson), proces nadal powinien przebiegać sprawnie, choć nie da się ukryć, że nie tak sprawnie, jakbyśmy sobie tego życzyli.
Jakie są najważniejsze cele, których realizacji podejmiecie się w przyszłości?
Przede wszystkim chcemy skonsolidować i uporządkować funkcjonowanie szpitali klinicznych tak, żeby były jak najefektywniej wykorzystane. Część jednostek za dwa lata zostanie przeniesiona do kampusu, wypełniając do końca 17-piętrowy budynek szpitalny. Chcielibyśmy, aby ten szpital był jednostką w pełni nowoczesną i w całości cyfrową, a więc szpitalem, w którym staramy się działać ekologicznie, bez obiegu dokumentacji papierowej, z bardzo nowoczesnym podejściem do oszczędzania energii i optymalizacji pracy naszego personelu.
Co, Pana zdaniem, jest największym wyzwaniem, z którym aktualnie mierzy się polska służba zdrowia? Jakie wyzwania jeszcze przed nią?
Myślę, że największym wyzwaniem jest w tej chwili zarządzanie naszymi ograniczonymi zasobami, przede wszystkim kadrowymi, ale też infrastrukturalnymi. Mamy niedobór kadr lekarskich, pielęgniarskich i innych zawodów medycznych, dlatego w najbliższych latach będziemy musieli sprawnie i konsekwentnie przeprowadzić optymalizację funkcjonowania systemu. Nie da się tego robić bez pełnej informatyzacji, dlatego należy do tego dążyć. Zaszły już pewne zmiany na platformie P1, czyli m.in. e-skierowanie czy e-zwolnienie. Myślę, że wkrótce nastąpią kolejne, dotyczące wymiany elektronicznej dokumentacji medycznej. Wtedy informacje dotyczące wykorzystania naszych zasobów, możliwości będą łatwiejsze do uzyskania i widoczne na bieżąco. Bez pełnej informatyzacji systemu będzie na pewno bardzo trudno i to jest główne wyzwanie, którego należy się podjąć, żeby zrealizować kolejne cele.
To był bardzo trudny okres, personel i pracownicy ochrony zdrowia są zmęczeni. Czekamy na powrót do rzeczywistości, w której zajmiemy się z powrotem leczeniem pacjentów w sposób najbardziej efektywny, optymalny. Wtedy łatwiej nam będzie mówić o przyszłości, o planach. Nie planach na najbliższe dni, w związku z kolejną falą zakażeń, ale planach długoterminowych, dotyczących tego, jak chcielibyśmy, aby system wyglądał, w jakich warunkach powinni pracować medycy, ile zarabiać, w jaki sposób należy ich premiować. Jest to ważna kwestia i miejmy nadzieję, że wkrótce będziemy mogli powrócić również do tych problemów zasadniczych.
Dziękuję za rozmowę.
Czytaj też: Programowanie, planowanie i współpraca z zamawiającymi przy tworzeniu koncepcji szpitali