Radiologia interwencyjna przełomową metodą leczenia nowotworów
Radiologia interwencyjna wykorzystuje wiele metod terapeutycznych, między innymi: termoablację, krioablację i chemoembolizację. Termoablacja polega na tym, że pod kontrolą tomografu komputerowego i USG do wnętrza guza wprowadzana jest igła z anteną mikrofalową. Wykorzystuje ona taką samą energię jak kuchenka mikrofalowa, ale o innej wartości, która niszczy guza wysoką temperaturą. Zostaje on dosłownie ugotowany (z odpowiednim marginesem komórek zdrowych wokół guza).
Druga metoda to krioablacja, w której zamiast wysokiej temperatury wykorzystuje się mrożenie tkanki, przydatna w usuwaniu guzów nerek i prostaty lub w nowotworach ściany klatki piersiowej. W trzeciej metodzie stosowane są zabiegi wewnątrznaczyniowe, podobne do tych, jakie wykorzystuje się w kardiologii interwencyjnej. Za pośrednictwem wprowadzanego przez tętnicę udową cewnika bezpośrednio do naczyń zaopatrujących guz podawany jest chemioterapeutyk.
Pozwala to uzyskać w guzie bardzo duże jego stężenie, niemożliwe do osiągnięcia w inny sposób. Dzięki temu mniejsza jest toksyczność terapii, a większa jej skuteczność – wyjaśnia dr Rosiak. Dodaje, że z takim lekiem podawane są również cząsteczki embolizacyjne zamykające naczynie, co jednocześnie powoduje niedokrwienie guza i jego zanikanie.
Według specjalisty, w Polsce wykonuje się około 800 termoablacji wątroby rocznie i niewiele więcej chemoembolizacji. W innych krajach jest ich znacznie więcej. Przykładowo, w jednym tylko co prawda dużym szpitalu MD Anderson Cancer Center w Houston (USA) rocznie przeprowadza się 350-450 ablacji wątroby, nerek i płuc oraz 300 embolizacji guzów wątroby. W szpitalu tym wykonuje się też 4 razy więcej biopsji pod kontrolą tomografii komputerowej niż w całej Polsce, a diagnostyka inwazyjna w erze medycyny personalizowanej jest kluczowym elementem opieki onkologicznej.
W niektórych dziedzinach radiologii interwencyjnej jesteśmy kilkanaście lat za Europą Zachodnią. Zanim zaczniemy doganiać inne kraje, musimy postarać się, aby ta różnica się już bardziej nie powiększała – mówi dr Rosiak.
Radiolodzy przekonują, że zainteresowanie pacjentów tą metodą jest ogromne. W 80 proc. przypadków zabiegi te są wykonywane jedynie w znieczuleniu miejscowym, jedynie 20 proc. w ogólnym. Są mało obciążające dla pacjentów, co jest szczególnie ważne dla osób starszych. Mają też tę zaletę, że dzięki niej u niektórych pacjentów onkologicznych bardziej inwazyjne zabiegi można odłożyć na później. Tym bardziej, że przeżycia chorych coraz częściej są długie, a leczenie trwa wiele lat, bo choroby nowotworowe stają się schorzeniami przewlekłymi – zapewnia.
Zabiegi radiologii interwencyjnej można wielokrotnie wykonywać u pacjentów z kolejnymi przerzutami do wątroby, na przykład z powodu raka jelita grubego. Muszą to być jedynie małe guzy przerzutowe, do 2-3 cm. W wątrobie można zniszczyć nawet kilka takich guzów. Zabiegi te można powtórzyć za rok lub pół roku, gdy znowu pojawią się przerzuty. Tradycyjną chirurgią nie było to możliwe – podkreśla dr Rosiak.
Wykonywane są też zabiegi paliatywne, przeciwbólowe, w kościach, np. u pacjentów z guzami trzustki tak bolesnymi, że nie pomagają nawet silne leki przeciwbólowe. Polegają one na tym, że niszczy się sploty nerwowe za pomocą alkoholu medycznego z dodatkiem leków znieczulających. Skuteczność takich zabiegów sięga 80 proc., a efekt przeciwbólowy utrzymuje się przez kilka miesięcy, pozwalający przynajmniej zmniejszyć dawki leków przeciwbólowych.
Należy radykalnie zwiększyć dostępność zabiegów radiologii interwencyjnej dla polskich pacjentów ze względu na ich wysoką skuteczność, bezpieczeństwo i efektywność kosztową – przekonuje dr Rosiak.
Zbigniew Wojtasiński
Źródło: PAP – Nauka w Polsce