Szpitale − dyrektor i ordynator pilnie poszukiwany
W szpitalach nie tylko brakuje specjalistów − problem stanowi także znalezienie chętnych na stanowiska kierujących oddziałami i dyrektorów placówek.
Zapaść szpitali stała się faktem. Problem obecnie stanowi nawet pozyskanie dyrektora szpitala − konkursy na stanowisko dyrektora trwają w niektórych powiatach miesiącami z powodu braku chętnych. Powodem takiego stanu rzeczy są przede wszystkim finanse. Zarobki niejednokrotnie są zdecydowanie niższe od poborów lekarzy, którzy pracują w tych placówkach.
Ordynator nie ma łatwo
Funkcja ordynatora jest nie tylko odpowiedzialna, ale i trudna do wykonywania. Na jego barkach spoczywa ład i porządek panujący na oddziale. Ordynator dba o organizację oddziału, zarządza personelem (topniejącym w oczach). W takich warunkach trudno o efektywność.
Jeszcze nie tak dawno funkcja ordynatora niosła ze sobą prestiż i poszanowanie. Słowo ordynatora miało swoją wagę. Obecnie ordynator został zmuszony wprowadzić zmiany w metodach kierowania zespołem. Swoistego rodzaju modernizacja polega na tym, że ordynator stracił swoją „wszechwładzę”. Teraz na oddziałach panuje system konsultancki, a nie ordynatorski. Lekarze otrzymali większą autonomię, pracują na kontraktach, ale i mają większą odpowiedzialność. System konsultancki powoduje wyraźny rozłam w kwestii zarobków. Lekarze pracujący na kontrakcie zarabiają o wiele więcej niż ordynator, który jest zatrudniony na umowę o pracę w szpitalu.
Stanowisko dyrektora nie kusi
Nie tylko ordynator jest pilnie poszukiwany. Coraz częściej jest problem ze znalezieniem chętnego na stanowisko dyrektora szpitala, choć wymagania na to stanowisko nie są wygórowane. Należy mieć wykształcenie wyższe, co najmniej 5-letni staż pracy na stanowisku kierowniczym bądź ukończone studia podyplomowe na kierunku zarządzanie i co najmniej 3-letni staż pracy. Dlaczego więc jest taki regres? Odpowiedź jest prosta − brak lekarzy. W dobie gdy wiadomości o zawieszaniu poszczególnych oddziałów szpitalnych z powodu braków kadrowych stały się codziennością, nikt dobrowolnie nie podejmie się pracy dyrektora takiej placówki − to byłby czysty masochizm.