Z walki z pandemią wychodzimy powoli, ale zwycięsko, bogatsi o nowe doświadczenia
Czy w dobie pandemii COVID-19 intensywna terapia dzieci zakażonych wirusem SARS-CoV-2 różni się od leczenia dorosłych w tzw. „covidowych” oddziałach intensywnej terapii?
Alicja Bartkowska-Śniatkowska: W początkowej, jak i w późniejszych fazach pandemii, choroba ta objęła również populację pediatryczną, jednak w stopniu znacznie mniejszym niż osoby dorosłe. Według polskich doniesień 1/3 dzieci nie prezentowała żadnych objawów – to tzw. pacjenci bezobjawowi, u których dodatni wynik stwierdzano w tzw. dochodzeniu epidemiologicznym, które miało miejsce ze względu na kontakt dziecka z bliską osobą zarażoną. Kolejne 2/3 dzieci przechodziło chorobę raczej łagodnie, chociaż druga i trzecia fala były nieco inne i większa liczba dzieci wymagała leczenia w szpitalach. Jak wynika więc z obliczeń, liczba dzieci wymagających bardziej zaawansowanego leczenia, w tym intensywnej terapii, to zaledwie kilka procent. Wprawdzie wiele mówiło się, że dzieci mogą być i były istotnym ogniwem w szerzeniu zakażenia wirusem SARS-CoV-2, to jednak zachorowalność wśród młodszych obywateli naszego, i nie tylko naszego, kraju była znacznie mniejsza. Część z tych dzieci wymagała leczenia w oddziałach zakaźnych w szpitalach pediatrycznych, podczas gdy inna część po potwierdzeniu wyniku PCR mogła być leczona w warunkach domowych. Wspominam o tym, gdyż to bardzo ważny aspekt w kontekście przebywania rodzica razem z chorym dzieckiem w szpitalu. Dużo lepsze i przyjazne warunki będą zawsze w domu, w bezpośredniej bliskości najbliższych z rodziny. Niestety w oddziałach intensywnej terapii dziecięcej trudno o stworzenie takich warunków, gdy konieczne jest prowadzenie mechanicznej wentylacji płuc i bardzo zaawansowanego leczenia z zastosowaniem wielu medycznych urządzeń, zapewniających inwazyjne monitorowanie funkcji życiowych i bardzo zaawansowane leczenie farmakologiczne. Zatem przyjęcie dziecka do takiego oddziału w większości przypadków wiąże się z odizolowaniem dziecka od rodzica i tylko krótkim jego pobytem w naszym oddziale.
Na szczęście, w skali całego kraju, liczba dzieci z podejrzeniem i/lub potwierdzeniem zakażenia wirusem SARS-CoV-2 jest niewysoka i według raportów światowych oscyluje w granicach od 0,6 do 5,2% spośród wszystkich chorych na COVID-19, a co ważniejsze – śmiertelność w tej grupie pacjentów jest również zdecydowanie niższa i wynosi od 0 do 2,3%. I to jest pozytywny i zdecydowanie różny wynik od populacji pacjentów dorosłych. Do oddziałów intensywnej terapii dziecięcej w Polsce przyjętych było zazwyczaj kilkoro lub kilkanaście dzieci. W większości przypadków u dzieci tych stwierdzano współistniejące choroby, często bardzo ciężkie i przewlekłe, a także wrodzone wady upośledzające prawidłowe życie i rozwój dziecka. Były wśród nich także dzieci, które ze względu na swoją chorobę i przewlekłą niewydolność oddechową lub krążeniową różnego pochodzenia, jeszcze przed przyjęciem do szpitala z powodu podejrzenia zakażenia SARS-CoV-2, wymagały wentylacji płuc w warunkach domowych. Ma to o tyle istotne znaczenie, że liczba czynników ryzyka ciężkiego przebiegu COVID-19 była wyższa i często decydowała o niepewnym rokowaniu. Część tych dzieci niestety nie miała szans na pokonanie COVID-19, pomimo zaawansowanych technik, jakie gwarantuje intensywna terapia.
Jest jeszcze inny ważny aspekt tej choroby, z którym jako intensywiści dziecięcy zetknęliśmy się w późniejszym okresie pandemii. Jest nim tzw. PIMS-TS, czyli pediatryczny wieloukładowy zespół zapalny tymczasowo związany z zakażeniem SARS-CoV-2, który może rozwinąć się u niektórych dzieci nawet kilka tygodni po łagodnym czy bezobjawowym zakażeniu. I tu już epidemiologia jest nieco inna. Wiele z tych dzieci z powodu nagłej i ciężkiej niewydolności wieloukładowej wymaga leczenia w oddziale intensywnej terapii. Chociaż przebieg tego zespołu jest u niektórych z nich ciężki, to jednak większość udaje się wyleczyć i wypisać z oddziału OITD na oddział pediatryczny. Jakie jednak będą odległe skutki tego zespołu, trudno w tym momencie mówić.
Jako przewodnicząca Sekcji Anestezjologii i Intensywnej Terapii Dziecięcej PTAiIT wraz z dr Marią Damps opracowałyśmy ankietę, której celem jest stworzenie ogólnopolskiego raportu pacjentów z rozpoznaniem COVID-19 ze wszystkich oddziałów dziecięcych intensywnej terapii w Polsce od początku trwania pandemii. Wyniki tego badania pod akronimem PAPITCO-19 (Pediatryczna Ankieta Pacjentów Oddziałów Intensywnej Terapii z COVID-19) mamy nadzieję przedstawić podczas XX Zjazdu PTAiIT w Krakowie w sierpniu tego roku. Zresztą część naszych wykładów będzie również oscylowała wokół pandemii, chociaż nie pominiemy innych ważnych tematów, ważnych i nurtujących lekarzy na co dzień pracujących w oddziałach intensywnej terapii dziecięcej.
Jak już wspomniała Pani Doktor, w sierpniu tego roku odbędzie się jubileuszowy XX Międzynarodowy Zjazd Polskiego Towarzystwa Anestezjologii i Intensywnej Terapii. Jakie kluczowe zagadnienia zostaną poruszone podczas spotkania?
Janusz Andres: Zgadza się, 29-31 sierpnia br. odbędzie się w Krakowie jubileuszowy, bo XX Międzynarodowy Zjazd PTAiIT (www.anest.eu), z rocznym opóźnieniem z powodu pandemii, w czasie której nasze środowisko walczyło z niewidzialnym wrogiem na pierwszej linii frontu. Wychodzimy z tej walki powoli – bo ona się jeszcze nie skończyła – zwycięsko, bogatsi w doświadczenia, a także z głębokim przekonaniem, że nasza specjalność – która nota bene obchodzi w tym roku 175-lecie istnienia (pamiętna data: 16 października 1846 roku – pierwsze znieczulenie ogólne) – jest przygotowana na działania w sytuacjach kryzysowych dzięki od lat opracowywanym i wprowadzanym standardom bezpieczeństwa pacjenta na poziomie organizacyjnym i leczniczym. Zapraszam do zapoznania się z bogatym programem naukowym Zjazdu dostępnym na ww. stronie internetowej. Bezpieczeństwo w anestezjologii i intensywnej terapii ze szczególnym uwzględnieniem okresu okołooperacyjnego oraz sytuacji kryzysowych jest głównym zagadnieniem, któremu poświęcimy wiele czasu w trakcie obrad z udziałem krajowych oraz zagranicznych ekspertów z Europy, Kanady, USA oraz Australii. To już ponad 10 lat od czasu podpisania przez nasze Towarzystwo Deklaracji Helsińskiej o bezpieczeństwie pacjenta w anestezjologii. Będziemy niezłomnie stać na straży wymienionych w tym dokumencie podstawowych zasad bezpieczeństwa – w zakresie bezpieczeństwa pacjenta nie może być kompromisu. Nowe, bezpieczne techniki monitorowania i znieczulania pacjentów będą tematami wielu sesji, spotkań z ekspertami, warsztatów oraz dyskusji panelowych. Drugim obszarem zagadnień, które będą poruszane, jest stale poszerzająca się Intensywna Terapia – leczenie pacjentów w bezpośrednim zagrożeniu utraty zdrowia i życia ze szczególnym uwzględnieniem prewencji i leczenia zakażeń, zapobieganie i leczenie niewydolności narządowej z uwzględnieniem wskazań do mechanicznego wspomagania narządów, w tym płuc i układu krążenia z tak bardzo rozpowszechnionym i czasami skutecznym w okresie pandemii leczeniem ECMO oraz przeszczepami narządów włącznie. Intensywna terapia jest nierozerwalnie związana z naszą specjalizacją, a okres pandemii udowodnił kluczową rolę anestezjologów w tej dziedzinie.
Z oczywistych względów Zjazd Towarzystwa, który odbywa się po czterech latach od ostatniego spotkania „na żywo” naszego środowiska, musi objąć wszystkie obszary naszej działalności, uwzględniając podspecjalności takie jak neuroanestezję, kardioanestezję, anestezjologię i intensywną terapię pediatryczną, leczenie bólu ostrego i przewlekłego, resuscytację krążeniowo-oddechową i inne. Dużo czasu poświęcimy współpracy interdyscyplinarnej oraz efektywności systemu ochrony zdrowia w leczeniu stanów zagrożenia życia w czasie pandemii – chodzi o współpracę ratownictwa medycznego, oddziałów ratunkowych oraz oddziałów intensywnej terapii. Nie zabraknie nowości z zakresu leczenia niewydolności oddechowej oraz sposobów zabezpieczenia dróg oddechowych – podstawowego zakresu wiedzy i praktyki, w którym anestezjolodzy byli, są i będą w awangardzie, ale także będziemy dyskutować na temat wykorzystania sztucznej inteligencji w diagnostyce, terapii i monitorowaniu chorych.
Fascynująco zapowiada się sesja na temat etyki i granic intensywnej terapii oraz sposobów ochrony autonomii pacjenta. Niezwykle interesująco zapowiada się Sesja Otwarcia XX Zjazdu w niedzielę 29 sierpnia, w czasie której doświadczeni w walce z pandemią COVID-19 w kraju i za granicą wykładowcy podzielą się z nami wnioskami i, mam nadzieję, nakreślą perspektywę skutecznej prewencji i zabezpieczenia się przed takimi katastrofami zdrowotnymi, jak ciągle jeszcze trwająca na świecie pandemia.
Jak widzi pan przyszłość anestezjologii i intensywnej terapii po pandemii COVID-19?
J.A.: Na pewno już nic w ochronie zdrowia nie będzie takie samo jak przed pandemią. Jeżeli chodzi o naszą specjalność, paradoksalnie sytuacje tego typu jak pandemia SARS-CoV-2, jak każda wojna czy kataklizm, przyczyniają się do postępu w zakresie rozwoju nowych metod diagnostyki, leczenia i organizacji pracy w naszej specjalności, w rezultacie powodując poprawę bezpieczeństwa pacjentów i personelu medycznego. Musimy wszyscy nauczyć się być przygotowani lub nawet „nadprzygotowani” na tego typu zdarzenia globalne – my, anestezjolodzy, uczymy się pracować w sytuacjach krytycznych na co dzień, a listy kontrolne, prewencja zdarzeń krytycznych czy szkolenia w centrach symulacyjnych sytuacji klinicznych znajdują się w curriculum szkolącego się anestezjologa i przypominają szkolenia pilotów. Widzę możliwości szerokiego rozwoju specjalności anestezjologia i intensywna terapia – liczymy na młodych lekarzy, którzy chcieliby poświęcić się tej specjalizacji, którą okres pandemii bardzo wzmocnił wizerunkowo, jako lekarzy pierwszej linii frontu w leczeniu tak powszechnie niestety występujących stanów krytycznych związanych z COVID-19 na całym świecie.