Krzysztof Bukiel: Ciastka zamiast chleba
Zasadniczym warunkiem znalezienia rozwiązania problemu, niezależnie od jego charakteru, jest poznanie prawdy o nim. Dobrze wiedzą o tym lekarze, którzy na podstawie wiedzy mogą stawiać diagnozę i zastosować odpowiednie leczenie.
W ostatnich miesiącach prawie nie ma dnia bez jakichś niepokojących informacji o publicznej ochronie zdrowia w naszym kraju. Jednego dnia dowiadujemy się o tragicznych wydarzeniach na SOR w tym czy innym szpitalu, drugiego dnia o grupowej rezygnacji z pracy lekarzy, którzy nie zgadzali się na pracę w skrajnie niekorzystnych warunkach, kolejnego – jesteśmy informowani o buncie dyrektorów szpitali powiatowych, które zadłużają się w tempie dotychczas niespotykanym, jeszcze innego – o stale wydłużających się kolejkach do leczenia i badań, co potwierdzają niezależne instytucje.
Do tego trzeba dodać zamykane tu i ówdzie oddziały szpitalne z powodu braku personelu medycznego, tlące się protesty „zwolnieniowe” lub zapowiedź strajku przez różne związki zawodowe. Nic dziwnego, że systematycznie wykonywane sondaże oceniające publiczną ochronę zdrowia w różnych krajach świata (np. ostatni europejski konsumencki indeks zdrowotny) sytuują stale Polskę na niemal ostatnim miejscu na naszym kontynencie. Generalnie, obraz publicznej ochrony zdrowia w naszym kraju to stan narastającego kryzysu bez widocznych dróg wyjścia z tej sytuacji.
Zupełnie inny obraz jawi się z relacji przedstawicieli NFZ, ministerstwa zdrowia i rządu jako całości. Tutaj dominuje zadowolenie i optymizm. Prezes NFZ albo minister zdrowia informują o kolejnych dodatkowych środkach, które zaraz trafią do szpitali, o podwyżce wyceny niektórych świadczeń, o pieniądzach na skrócenie kolejek do tych czy innych zabiegów, o postępującej cyfryzacji w służbie zdrowia, która przedstawiana jest jako „lek na całe zło”, o inwestycjach i zakupach finansowanych ze środków państwowych. Premier przekonuje, że rząd dotrzymuje obietnic złożonych obywatelom i Polska będzie „ciepłym i bezpiecznym domem”, dającym „poczucie stabilności”.
Zasadniczym warunkiem znalezienia rozwiązania problemu, niezależnie od jego charakteru, jest poznanie prawdy o nim. Dobrze wiedzą o tym lekarze, którzy na podstawie takiej obiektywnej, sprawdzonej i – przede wszystkim – prawdziwej wiedzy (dotyczącej problemu zdrowotnego) mogą stawiać diagnozę i zastosować odpowiednie leczenie. Jeżeli nie zna się stanu prawdziwego lub odrzuca się, z różnych powodów, tę prawdę, to jak można proponować adekwatne rozwiązania? Można – co najwyżej – snuć jakieś fantazje i prezentować oderwane od rzeczywistości wizje.
Taką właśnie postawę, oderwanego od rzeczywistości marzyciela, prezentuje – w mojej ocenie – minister zdrowia, a jego „odlot” jest tym większy, im bliżej do przewidzianych na jesień br. wyborów parlamentarnych. Właśnie w ostatnich dniach dowiedzieliśmy się, że w planach pana ministra jest radykalna zmiana definicji medycyny:
− Odchodzi wizja medycyny jako działalności usługowej. Teraz patrzymy bardziej całościowo, nie tylko na koszty NFZ, lecz także na koszty społeczne, absencje chorobowe i jakość życia – stwierdził minister Szumowski. I dalej uzupełnił: − Chodzi o to, żeby nasze działania (…) były nakierowane na to, żeby pacjent się dobrze czuł. Nie na to, żeby tylko wyleczyć (…). Chodzi o to (…), żeby (…) dać pacjentowi największy komfort.
Takie ambitne plany nie byłyby – oczywiście – czymś nagannym, gdyby były adekwatne do sytuacji. Tak jednak nie jest. W Polsce problemem nie jest to, że nie dajemy pacjentowi „największego komfortu”, ale to, że skazujemy go nierzadko na wielkie cierpienie, na lęk gorszy nieraz od choroby, kiedy odsyłamy go do kolejki w sytuacji, gdy każda zwłoka w diagnozowaniu lub leczeniu może przynieść pogorszenie zdrowia lub nawet śmierć.
Problemem jest to, że szpitale nie mają pieniędzy na bieżącą działalność, a co dopiero mówić o zapewnieniu choremu „największego komfortu”. Szpitalne Oddziały Ratunkowe nie mogą zająć się pilnie potrzebującymi pomocy, bo są „okupowane” przez osoby, które próbują w ten sposób „oszukać system” i uzyskać bezkolejkowy dostęp do badań lub porady specjalisty. Najpierw trzeba choremu zapewnić najbardziej podstawowe bezpieczeństwo, a później zastanawiać się, jak zadbać o jego „największy komfort”. Aż cisną się na usta słynne słowa: „Nie mają chleba, to niech jedzą ciastka”, i chociaż podobno w rzeczywistości nigdy one nie padły, w tym przypadku dobrze oddają one sens tego, co się dzieje z reformą publicznej ochrony zdrowia, przeprowadzaną pod kierownictwem obecnego ministra zdrowia.
Czytaj także: Rewolucje prawne na SOR-ach – co się zmienia?