Krzysztof Kuszewski: Szpitali ciąg dalszy
Na naszych oczach zlikwidowano (eufemistycznie – wyłączono z użycia) 5000 łóżek. To odpowiada 10 szpitalom wojewódzkim lub 20 powiatowym. Stało się tak, bo brakuje pieniędzy i personelu.
Jeśli dać małpie brzytwę, można się spodziewać nieszczęścia. Tak też się stało. Powstała irracjonalna sieć szpitali. Każdy ze szpitalnym oddziałem ratunkowym, bo taki był warunek wejścia do sieci. Trzeba czy nie trzeba. Na SOR pracują ludzie, czyli coś, czego mamy bardzo mało. SOR kosztuje, a pieniędzy też mamy bardzo mało. Nie znaczy to, aby likwidować SOR, jednak czasem wystarczy nowoczesna izba przyjęć (teraz trzeba po angielsku, więc emergency room). Tak zresztą miało być. Ktoś zwęszył pieniądze i tak się zaczęło. Powstały droga całodobowa przychodnia z RTG itd., laboratoria i lądowiska na każdym dachu. Problemem pozostała współpraca między szpitalami, szczególnie powiatowymi, w miejsce rywalizacji o pieniądze za te same procedury. Zamiast tworzyć lokalne systemy współpracy zacementowano status quo. Do tego doszło dobre serce dla różnych grup zawodowych bez zapewnienia środków finansowych tym, co mają realnie płacić. Ponadto wykiwano rezydentów, bowiem nakłady na ochronę zdrowia w stosunku do PKB zmniejszyły się przez trik obliczania wzrostu nakładów wg 2017 roku. Dziwię się, że nie zastosowano jako podstawy roku 2001, bowiem wtedy naprawdę byłby to sukces i logika, że liczymy od początku finansowania ubezpieczeniowego. Jak kłamać, to z rozmachem, grzech taki sam, a… lud to kupi, chyba że zmądrzeje, na co się, być może zanosi.
„Mamy za dużo szpitali i łóżek” − i już jest następne kłamstwo. Na naszych oczach zlikwidowano (eufemistycznie – wyłączono z użycia) 5000 łóżek! To odpowiada 10 szpitalom wojewódzkim lub 20 powiatowym. Stało się tak, bo brakuje pieniędzy i personelu. Posłużono się normami zatrudnienia dla nieistniejących pielęgniarek. Przez wprowadzenie norm nie przybyła ani jedna. Teraz zaś można użyć narzędzia dotyczącego warunków technicznych szpitali. Pamiętam nie tak odległy czas, kiedy cała Polska wykuwała drzwi szpitalne i wstawiała szersze, aby łózka mogły jeździć sobie swobodnie po szpitalu, nawet tam, gdzie nigdy nie jeździły i nie pojadą. To był start up dla wielu firm, że nie wspomnę o producentach drzwi i futryn. Tak powstawał liberalny rynek sterowany odgórnie. Nastąpił właśnie następny etap. Szpitale przez ostatnie dziesięć lat zostały wyposażone w sprzęt i odnowione. Szykuje się nowa biała księga na sprzęt dla polskich szpitali. Mamy dostać pieniądze przy okazji płytek chodnikowych, o których w swej łaskawości wspomniał Pan Premier.
Wtedy Polska jeszcze nie była sercem Europy. Dziś już jest, ale nie wiadomo, na jak długo. Tyle że to nie rozwiązuje problemu braku kadr i pieniędzy na bieżącą działalność szpitali. Wszyscy zapomnieli, że szpital jest dla chorych, a nie do manipulowania statystyką. Wreszcie ktoś bardzo ważny zauważył, że tak dalej nie można, bo przegra się wybory, czyli utraci władzę i własne pieniądze. Trudno, trzeba dosypać pieniędzy. Tu okazało się, jak bardzo trudno odróżnić milion od miliarda. Długi szpitali – 6 miliardów (słownie sześć) – i tu dodano też sześćset, tyle że milionów. Uprzejmie przypominam 4. klasę starej szkoły podstawowej przed reformą, miliard to tysiąc milionów. Żadnych poważnych zmian w nieszczęsnej sieci szpitalnej. Macie pieniądze i siedźcie cicho. Może trzeba tak jak 500+ na pierwsze dziecko − dać każdemu po milionie, potrzeba czy też nie. Bogaty czy biedny, wielkość zadłużenia nie ma znaczenia, bo wymaga liczenia i myślenia, a to jest, jak powszechnie wiadomo, szkodliwe dla zdrowia.
Na koniec koszty szpitalnych procedur medycznych. Od 20 lat wiadomo, że nie bierze się średniej z rynku, ale dodaje się wszystkie koszty (metoda mikrokosztów), tak jak gospodyni; koszt zupy pomidorowej, więc gaz, garnek, czynsz, pomidory, wodę śmietanę itd. Potem trzeba dodać amortyzację 5-7% i wiadomo, jaki jest koszt w danym szpitalu. Tak można sprawdzić w 20 wylosowanych, zaś szpital będzie miał zapłacone tyle, co trzeba i już wiemy, ile płacić, jeśli komuś mało, to oznacza, że źle zarządza i tyle. Ale najpierw trzeba naprawić sieć, o której wspomniałem na wstępie.
Czytaj także: Zadłużenie szpitali – pomysłów na rozwiązanie problemu ciągle brak