Współczesna chirurgia − problemy i wyzwania. Rozmowa z prof. K. Paśnikiem, prezesem TChP
Wspomniał Pan Profesor o brakach personalnych. Jak wyglądają statystyki dotyczące kadry chirurgicznej?
Niestety, nie jestem w stanie podać jednoznacznych statystyk, ponieważ te dane różnią się znacznie w zależności od źródła. Te z izb lekarskich, od danych konsultanta krajowego czy informacje zbierane przez nas, wahają się od 3500 do nawet 8000 lekarzy. Niestety statystyki w przypadku chirurgów są niemiarodajne. Pewne jest natomiast starzenie się naszej profesji. Cytując dane zebrane przez profesora Gawrychowskiego z Katedry i Oddziału Klinicznego Chirurgii Ogólnej i Endokrynologicznej Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach, w grudniu 2010 roku w tamtym rejonie pracowało 612 chirurgów, a w grudniu 2017 roku – 656. Właściwie nie zaobserwowano większego wzrostu liczby chirurgów, natomiast średnia wieku wzrosła. Ponad 60 procent chirurgów przekroczyło tam 50 lat. 30 procent to osoby w wieku 60 lat i powyżej. W wieku poniżej 40 lat w tym okręgu jest tylko 60 chirurgów.
Czym może być spowodowana niechęć młodych lekarzy do specjalizacji chirurgicznej?
Medycyna to dziedzina, której czasami trzeba oddać się bez reszty. Chirurgii w szczególności. Pacjent zoperowany pozostaje cały czas pod naszą opieką, dopóki nie wyjdzie ze szpitala, ponieważ monitorujemy ewentualne powikłania. Jako czynnik „odstraszający” działa także konieczność częstego tłumaczenia się chirurgów z wystąpienia powikłań pooperacyjnych, które się zdarzały, zdarzają i będą zdarzać. Procesy sądowe w przypadku powikłań (nie błędów w sztuce) odciągają chirurgów od pracy i działają niekorzystnie wizerunkowo. Ciągle powracający pomysł karania lekarzy więzieniem także uważam za niekorzystny. Od błędów czy zaniechań są izby lekarskie, a wszelkie tego typu radykalne pomysły zniechęcają młodych do studiowania medycyny. Powinniśmy zastanowić się nad wprowadzeniem rozwiązań podobnych do systemu skandynawskiego. Do tego dochodzi ogrom biurokracji, kwestia zarobków, zbyt mała liczba szkoleń.
Co mogłoby zmienić podejście młodych do chirurgii?
Ja doskonale rozumiem spojrzenie młodych ludzi, ich oczekiwania wobec świata. Sam mam dzieci, które są lekarzami. Medycyna, zwłaszcza chirurgia, odstrasza skalą poświęcenia i zaangażowania. Musimy znaleźć atrakcyjne dla młodych rozwiązania. Uważam, że sporo zmieniłaby kwestia zarobków, kwestia umożliwienia im wykonywania spokojnej, zaplanowanej pracy, umożliwienie rozwoju naukowego, uproszczenie biurokracji. Warto byłoby odciążyć lekarzy, zatrudnić więcej sekretarek medycznych albo wprowadzić osobę asystującą biernie przy operacji. Przede wszystkim jednak trzeba umożliwić młodym spokojny rozwój – to jest dla nich najważniejsze.
Które dziedziny chirurgii wymagają najpilniejszych reform?
Przede wszystkim: finansowanie procedur. To jest podstawa. Procedury chirurgiczne są zwykle źle wyceniane. Nie ma chyba takiego działu chirurgicznego, który pracując z ostrodyżurowym planem, „wychodziłby na plus”. Zawsze oddziały chirurgiczne są na końcu, zawsze przynosimy straty. Ponadto zmiana specjalizacji, która jest bardzo trudna, wymagająca. Wspólnie z konsultantem krajowym staramy się pewne rzeczy pozmieniać i wprowadzić, mam nadzieję, że zmienimy też coś w sprawie specjalizacji i liczby procedur wykonywanych przez młodych chirurgów. Powinniśmy urealnić programy specjalizacyjne. Kolejną dziedziną jest chirurgia narządowa. Jestem absolutnym zwolennikiem anglosaskiego trybu pracy. Konsultant powinien pracować ze swoim małym zespołem i odpowiadać za siebie, za ten mały zespół. Byłem kierownikiem kliniki przez wiele, wiele lat i na tej podstawie uważam, że system niemiecki, wprowadzony w Polsce, jest fatalny. On również powinien ulec zmianie.