Panny apteczkowe
Zasoby kadrowe to kluczowy i pierwszoplanowy element wzmacniania każdego systemu zdrowotnego, ale na poziom osiąganego w danym kraju UHC mają wpływ także niemedyczne i pozakadrowe elementy.
W kwestii braku lekarzy nie jesteśmy w świecie osamotnieni, a próbując zaradzić tej sytuacji, nie musimy „odkrywać Ameryki”, bo istnieją sprawdzone wzorce postępowania wdrażane w ostatnim pięćdziesięcioleciu w innych krajach. W maju br. opublikowano wyniki badań światowych zasobów kadry medycznej sprawozdawanych w latach 1990-2019 przez 196-204 kraje i terytoria „zamorskie” (Lancet, 2022). Policzono, że w roku 2019 było na świecie 104 mln pracowników medycznych, w tym: 12,8 mln lekarzy, 29,8 mln pielęgniarek i położnych, 4,6 mln personelu dentystycznego i 5,2 mln farmaceutów. Oszacowano procentowy stopień dostępności poszczególnych populacji do opieki zdrowotnej rozumianej zgodnie z definicją WHO jako universal health coverage (UHC), czyli dostęp do pożądanych usług zdrowotnych tam, „gdzie i kiedy są potrzebne bez barier finansowych”. Wyliczono, że w celu zapewnienia w danej populacji docelowego modelu 80-100% UHC na 10 000 mieszkańców powinno przypadać co najmniej: 20,7 lekarzy, 70,6 pielęgniarek i położnych, 8,2 pracowników dentystycznych i 9,4 pracowników farmaceutycznych. Z tego zestawienia sformułowano wniosek, że w celu zapewnienia wysokiego poziomu UHC brakuje jeszcze na świecie 6,4 mln lekarzy, 30,6 mln pielęgniarek i położnych, 3,3 mln personelu dentystycznego i 2,9 mln personelu farmaceutycznego. Dla takich jak ja „szczególantów” nawet te proste i wydawałoby się twarde dane są „oczywistą nieoczywistością”, bo nie uwzględniają innych, rosnących w siłę profesji, np. ratowników medycznych i asystentek pielęgniarstwa. Zasoby kadrowe to kluczowy i pierwszoplanowy element wzmacniania każdego systemu zdrowotnego, ale na poziom osiąganego w danym kraju UHC mają wpływ także niemedyczne i pozakadrowe elementy, np. posiadane zasoby sprzętowe i jakość komunikacji drogowej: czy dojedziemy do lekarza lub pacjenta szybkim asfaltem, czy tylko spowalniającym szutrem? Czy do dyspozycji jest, tak jak np. w Polsce, specjalistyczny ambulans z mocnym silnikiem, nieco wolniejsza i podatna na sztormy grecka lub fińska motorówka medyczna czy zwykły, powolny wielbłąd pustynny w krajach „saharyjskich”? No i w jakim stopniu UHC jest wspomagane lokalnie, np. telemedycyną?
W „przesiąkniętym” przedstawicielami tzw. trzeciego świata WHO wiedzą, że obok pożądanej, opartej na naukowych dowodach, ale cierpiącej na braki kadrowe współczesnej opiece zdrowotnej istnieje równoległy sektor medycyny ludowej, tradycyjnej, opartej o naturalnie dostępne w otoczeniu preparaty roślinne i zwierzęce, przesiąknięty tu i tam magią albo różnorodnymi duchowymi rytuałami. Im niższy wskaźnik UHC, tym lepiej ma się medycyna tradycyjna. Dlatego przy WHO powołano zespół ekspertów ds. medycyny tradycyjnej i komplementarnej (T&CM), którego od 10 lat zadaniem jest próba standaryzacji odmian tej medycyny i na ile się da „ucywilizowanie” jej. Opracowano strategię działania w tej materii (WHO Traditional Medicine Strategy 2014-2023) i już są (lub za chwilę będą) gotowe pierwsze wytyczne dla najpowszechniejszych nurtów T&CM: akupunktury, ayurwedy, panchkarmy, tuina’y i unani. Tworzone są też słowniki terminologii medycyny chińskiej i tajskiej. Trzeba przyjąć do wiadomości, że nie wszędzie na świecie jest dostęp do lekarza „na enezet” i nie należy ignorować tych działań.
Na świecie jest, jak jest, i u nas trochę też. W Polsce mamy ponad 100 tys. różnego rodzaju uzdrowicieli wykonujących legalnie swoją profesję w ramach zarejestrowanej działalności gospodarczej, kontynuujących wielowiekową, także i u nas, obecność medycyny ludowej, tradycyjnej, niekonwencjonalnej… czy jak tam ją jeszcze nazywać można. Jak pisał Zygmunt Gloger w swojej Encyklopedii Staropolskiej Ilustrowanej (Warszawa 1900): „W każdym dawnym dworze polskim znajdowała się osobna izdebka, służąca na schowanie korzeni kuchennych, przysmaków, konfitur, soków, wódek, likworów i lekarstw domowych. Znana gościnność Polaków i skrzętność dawnych gospodyń, wymagała miejsca zamkniętego na pomieszczenie przysposobionych zapasów kuchennych, a zwierzchnictwo patriarchalne ziemianina nad liczną czeladzią domową i gromadą wiejską, przy narodowem zamiłowaniu kobiet polskich do leczenia chorych, dawało spiżarni podręcznej cechę istotnej apteczki. Było to zresztą naturalnym wynikiem dawnych potrzeb i stosunków, wówczas gdy po miasteczkach nigdzie jeszcze nie było lekarzy ani aptek, a do większych miast nie było kolei ani dróg szosowych”. Wspomnieć tu należy o dawnej bardzo skutecznej „leczniczo” instytucji tzw. „panny apteczkowej”. Gloger w swojej encyklopedii pod hasłem „Panna apteczkowa” napisał: „Śpiżarnia pańska z apteczką pod zarządem i pieczą pozostawała panny apteczkowej, która wydawała kucharzom, smażyła konfitury, urządzała nalewki i domowe lekarstwa, piekła pierniki i z dziewczętami zbierała zioła lecznicze. Była to zwykle albo daleka krewna, albo uboga panna i sierota, która (…) w domu możniejszym znalazła opiekę i ciepło rodzinne. Panna apteczkowa jako opiekunka chorych we dworze wiejskim (…) jako niestrudzona i umiejętna pracownica była w dawnem społeczeństwie polskim, nie znającem dzisiejszego roznerwowania bardzo pospolitym a sympatycznym typem starej panny”. Panny apteczkowe studiowały ówczesne poradniki i wymieniały się doświadczeniami. Z ich pomocy medycznej korzystali nie tylko „dworscy”, ale też okoliczna ludność wiejska. W powstałym po kongresie wiedeńskim w 1815 r. i trwającym 100 lat Królestwie Polskim (podległym niestety carskiej Rosji) dostrzeżono skuteczność zdrowotnych działań „panien apteczkowych” w społecznościach wiejskich i w roku 1884 wydano pierwsze w Europie rozporządzenie O apteczkach domowych i środkach podręcznych. Gloger pisał swoją encyklopedię przez 30 lat i choć od jej wydania minęło już ponad 120 lat, to instytucja naszych tradycyjnych podręcznych domowych apteczek ma się dobrze, a co do dostrzeżonego przez niego „roznerwowania” społeczeństwa polskiego… to też ma się ono dobrze, a chyba nawet wzrosło.