Krzysztof Kuszewski: Wszystko jasne
Tak też napisałem w felietonie przed wakacjami, że nie można i nie trzeba uszczelniać pustego wiadra. Na moje wyszło. Szóstego sierpnia pan prezydent, jak zwykle wrażliwy na problemy kraju, podpisał w budżecie na rok przyszły na ochronę zdrowia 4,8% PKB, czyli mniej więcej tyle, co było. Obiecano i podpisano, że do 2025 ma to być 6% PKB.
Kiedyś za autorytarnej władzy na Placu Czerwonym w Moskwie odbyła się demonstracja. Milicja złapała prowodyra, który rozrzucał ulotki, to były czyste kartki. Dlaczego tu nic nie ma? Po co? I tak wszystko jasne.
Tak też napisałem w felietonie przed wakacjami, że nie można i nie trzeba uszczelniać pustego wiadra. Na moje wyszło. Szóstego sierpnia pan prezydent, jak zwykle wrażliwy na problemy kraju, podpisał w budżecie na rok przyszły na ochronę zdrowia 4,8% PKB, czyli mniej więcej tyle, co było. Obiecano i podpisano, że do 2025 ma to być 6% PKB. Oznacza to zwiększenie nakładów o 1,2% PKB. Na 2019 r. już podpisano bez wyraźnego zwiększenia, pozostają więc faktycznie cztery lata. Jak łatwo policzyć, trzeba zwiększać udział budżetu o 0,3% rocznie, aby ten jeden z najniższych w Europie budżet na ochronę zdrowia utrzymać. „Aż tu nagle” 15 sierpnia pan prezydent z okazji Dnia Wojska Polskiego zapowiedział, że w miarę możliwości w roku 2024 należy zwiększyć budżet Ministerstwa Obrony o 0,5% PKB. Może lepiej uszczelnić ten budżet i zobaczyć, co za te płacone dziś 2% PKB już mamy? Cieniutko, niewiele przybyło. Imponująco wyglądały dwie bojowe latające salonki oraz zarys 30-letnich fregat z dalekiej Australii, ale już 18 sierpnia wycofano się z tego.
Jeśli spojrzymy na inflację medyczną, to zobaczymy, że dolewanie po kropelce nie może dać odczuwalnego rezultatu. Inflacja medyczna będzie szybsza. Pieniądze się rozpłyną. Jeśli słowa mają coś znaczyć, trzeba postawić na prawdziwe priorytety. Na przykład na piłkę nożną albo właśnie armię, bowiem tu mamy największe sukcesy w ostatnim czasie. Rezultaty dzięki konsekwencji przyjdą za parę lat. Nikt nie wie jakie, gdyż chwilowo nie ma programu. W ochronie zdrowia był. Ale już nie ma. Był to Narodowy Program Zdrowia w zakresie poprawy stanu zdrowia populacji polskiej, zawierający 8 strategicznych celów zdrowotnych, 6 celów operacyjnych dotyczących czynników ryzyka i promocji zdrowia, 5 celów operacyjnych dotyczących wybranych populacji oraz 5 niezbędnych zadań określających współpracę z samorządami. Jeszcze za PO przygotowano nowy Narodowy Program Zdrowia, który uznał za największe problemy zdrowotne otyłość oraz nadużywanie alkoholu i narkotyków. Już nie choroby układu krążenia i nowotwory oraz urazy i wypadki są problemem. Władza się zmieniła i dodano naturalne metody zapobiegania ciąży. Tą metodą wyeliminowano główne przyczyny zgonów Polaków. Przy okazji uchwalono Ustawę o zdrowiu publicznym, która na półtorej strony wylicza zadania, z pominięciem ekonomiki zdrowia, współpracy z samorządami i całego „nowego zdrowia publicznego”, zaś dalej na kilkunastu stronach opisuje, jak tworzyć narodową radę zdrowia publicznego i jak jej płacić, bo jej się należy.
Na zakończenie muszę dodać parę słów o złych sprawach, które zaprzątały uwagę w ostatnich latach. Pierwsza to mapy potrzeb zdrowotnych. Wyciągnięto z budżetu 35 mln złotych. Nie było to nikomu potrzebne, bowiem w każdym województwie wiedziano, ile jest szpitali, przychodni i kadry. Ale wiedza musi płynąć z góry, a autorzy musieli zarobić, bowiem za pracę się płaci. Teraz to bezużyteczne dzieło ma być tłumaczone na angielski, jak można wyciągnąć pieniądze od Unii Europejskiej, ale brak chętnych tłumaczy do przetargu. Przetłumaczy „nasz” z wolnej ręki. Druga sprawa to sieć szpitali. Wiadomo, że zasady tworzenia sieci były chore. Idea, aby płacić ryczałtem, a nie za realnie wykonywane zadania, dokonała dzieła zniszczenia. Autorzy rozpłynęli się we mgle, ale pojawią się na dobrze płatnych posadach, bo im się należy. Dziś przy niskiej liczbie łóżek szpitalnych i niskich nakładach tzw. eksperci rozważają jeszcze większe ograniczenia, tym bardziej, że brak kadry. W ten sposób nastąpi równowaga. Mało pieniędzy, mało łóżek, mało kadry. Jak w tytule. Wszystko jasne. Co zrobić z długiem? To, co z frankowiczami – obiecywać ad mortem defecatem, do skutku. Wszystko jasne.
Czytaj także: Zadłużenie szpitali – pomysłów na rozwiązanie problemu ciągle brak