Krzysztof Kuszewski: Trudne czasy
Niby wszyscy to widzą, ale myślą, że to jakoś przeżyją. Nie wolno być obojętnym, jak powiedział Marian Turski w Oświęcimiu. A tu nadal brak reakcji na zapaść systemu ochrony zdrowia.
Zbierają się różne gremia i starają się wskazać kierunki polityki zdrowotnej. Jednak nakłady na ochronę zdrowia są ciągle poniżej 5% PKB, a kadry maleją. Jedno i drugie stawia nas ciągle w ogonie Europy, żeby nie powiedzieć: rozwiniętego świata. Co jakiś czas przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia przed Komisją Zdrowia twierdzą, że takich nakładów jeszcze nigdy nie było. To jak twierdzenie, że Polska jest w ruinie, kiedy wszyscy wiedzą, że to nieprawda. Nigdy w historii nie było takiego zadłużenia szpitali. Ale jest dobrze, a nawet doskonale. Nagle wprowadzono zasadę, że osoby nieubezpieczone mogą korzystać ze świadczeń, co oznacza, że część pieniędzy popłynie do podstawowej opieki zdrowotnej, a nie do zadłużonych szpitali.
Zapłacą za to emeryci i osoby ponoszące koszty PIT. Nie zapłacą również rolnicy i ich rodziny oraz ich „domownicy”. Tu bowiem obowiązuje składka 1 złoty od hektara. Czyli „biedniaszka” gospodarujący na 100 hektarach i otrzymujący środki z Unii Europejskiej zapłaci 100 złotych miesięcznie, a emeryt np. 200 złotych do NPZ. Tu bowiem następuje odwrócenie zasady ubezpieczenia. Płacisz składkę 9%, jesteś ubezpieczony. Legalnie ubezpieczeni płacą 1,25% z własnej kieszeni, a ci nieubezpieczeni, rolnicy i inni nie płacą nic. Jest to nierówność i brak solidaryzmu społecznego, na którym opiera się nowoczesne ubezpieczenie. Tyle o moim zasadniczym temacie, który promuję jako jeden z twórców ustawy o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym od początku mojej współpracy z „OPM”.
Teraz słowo o genialnym pomyśle Ministerstwa Obrony Narodowej. Dotyczy on utworzenia na nowo Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi. W dawnych czasach Polska w ramach RWPG miała zabezpieczać medycznie cały układ. W trzy dni po ataku atomowym mieliśmy być w Normandii. Gdzie wybieramy się teraz?
Może warto te pieniądze wydać na zwiększenie kształcenia w uczelniach i tam tworzyć katedry zajmujące się po trzecim roku specjalizacją „wojskową”?
Teraz coś z mojej dziedziny, bowiem z pierwszej specjalizacji jestem epidemiologiem. Były gorączki krwotoczne (Ebola) i SARS, a teraz jest inny koronawirus, 2019-nCV. Już się rozlazł po świecie. Na razie po krajach o niższej cywilizacji i praworządności, jak Niemcy i Francja (tak twierdzą niektórzy nasi politycy) oraz Azji, USA i Kanadzie. Na szczęście u nas (do 2 lutego) jeszcze nie potwierdzono ani jednego przypadku.
Kiedyś z wielką radością i głupotą likwidowano oddziały zakaźne, bo uważano, że zwalczyliśmy za pomocą szczepień choroby zakaźne. Zobaczcie, co się dzieje dziś: ruchy antyszczepionkowe szaleją, choroby zakaźne stają się zagrożeniem populacji, a u nas brak opłacanej ekstralogicznej sieci szpitali zakaźnych. Lekooporność bakterii wzrasta, firmy nie inwestowały w nowe cząsteczki i szczepionki, bo się nie opłacało, imperium chińskie przestało sprzedawać aktywne składniki leków oraz przyjmować śmieci i odpady z całego świata. Może jest moment, aby ze strachu nadrobić to, co zrobili głupcy i ludzie patrzący tylko na zysk, którym przez chciwość i zachłanność udało się doprowadzić świat na skraj globalnej katastrofy.
Na koniec pewna refleksja. W wielu dziedzinach medycyny mamy światowe sukcesy. Stosujemy podobno jednolite dla wszystkich procedury medyczne. Okazuje się jednak, że to lipa. Przy tych ogromnych nakładach nie możemy dla ubezpieczonego chłopca sfinansować w kraju operacji stawu rzekomego kości udowej i rodzina zbiera 200 tysięcy złotych na operację w Niemczech. Dla mnie to skandal. Można taką akcję zrozumieć dla chłopca z Sierra Leone, który przyleciałby na operację do Polski, bowiem jest nieubezpieczony, a nakłady na zdrowie w jego kraju wynoszą ok. 10 przeliczalnych dolarów na osobę na rok. Plus brak tam map potrzeb zdrowotnych, a u nas na mapy są pieniądze, ale dla chłopca nie.
Czytaj także: Zmiana modelu systemu zdrowotnego. Od Siemaszki do… Siemaszki?