Krzysztof Kuszewski: Czy leci z nami pilot?
Tak się składa, że w Polsce następuje ostatnio narodowe rozdwojenie jaźni. W mediach, w miarę niezależnych, możemy zaobserwować zamykanie oddziałów szpitalnych z powodu braków w kadrach. Natomiast w TVP, narodowym organie jednej z licznych partii politycznych, wcale tego nie widać.
Podczas bitwy o Pacyfik na sławnym lotniskowcu amerykańskim „Enterprise”, tuż przy Filipinach, stanowiących klucz do Tokio, do bombowców zamontowano radar nocny. Dowódca patrolu skręcił nogę i zastąpił go mniej doświadczony pilot. Lecąc na czele, zapomniał wyłączyć migające światła pozycyjne – Japończycy strzelali jak do kaczek. Wniosek? Trzeba „umieć” to, czym się zajmujemy.
Tak się składa, że w Polsce następuje ostatnio narodowe rozdwojenie jaźni. W mediach, w miarę niezależnych, możemy zaobserwować zamykanie oddziałów szpitalnych z powodu braków w kadrach. Natomiast w TVP, narodowym organie jednej z licznych partii politycznych, wcale tego nie widać. Minister Zdrowia ogłosił w Radio Maryja, że w ostatnich latach liczba lekarzy zwiększyła się o 11 000 (słownie: jedenaście tysięcy), zaś pielęgniarek o 20 000. Gdzie taki tłum doktorów i pielęgniarek pomieścić? Trzeba zbudować sto szpitali w ramach sieci (która była jedną wielką fuszerką) i mocno wesprzeć się na mapach potrzeb zdrowotnych (które za 34 mln określiły to, co wszyscy w województwach wiedzieli od dawna). Pojawiły się też pomysły zupełnie rewolucyjne: aby nasze (obywateli) pieniądze wydawać nie na leczenie, ale na nieleczenie, bowiem wszyscy mają być zdrowi i już. Takoj ukaz! Jak wiadomo, na świecie nie ma ludzi zdrowych, są tylko niezdiagnozowani, a tu Panie Dzieju − brak pieniędzy. Lepiej nie badać, bo mogą się pojawić chorzy (jak w Warszawie), a tak sobie żyją w nieświadomości i bez wydawania pieniędzy. To pacjent miał być „osią” systemu. A jest to, tak naprawdę, „osioł” systemu, bowiem płaci składki, a nie ma za nie dostępu do leczenia w przyzwoitym czasie (chyba że wpadnie pod rządowe auto, które prowadzi też taki, co „nie umie”, jak ten pilot na Filipinach).
Czytaj także: Marek Wójtowicz: RCA po niderlandzku
Pomysł płacenia za zdrowie ma swoje korzenie, jak wiele wynalazków, w Chinach. Dopóki cesarz był zdrowy, płacono jego lekarzowi, ale jak nie daj Boże zachorował, ścinano lekarza. Stan zdrowia nie zależy przecież od lekarza POZ, a od samego pacjenta. On w celu poratowania zdrowotności musi się dobrze napić, zjeść dużo i tłusto, a potem z wielką torbą chipsów usiąść z piwem na kanapie i oglądać telewizję narodową. I co mu może zrobić lekarz POZ? Podskoczyć! Ciekawostka przyrodnicza, że wszystkie systemy płacą za profilaktykę, diagnostykę, leczenie i rehabilitację, a u nas ktoś odkrywa kamień filozoficzny zakopany wieki temu. Nagle okazuje się, że trzeba przeprowadzić eksperyment pod nazwą POZ Plus – czy lekarz rodzinny może być koordynatorem zapisanego pacjenta na aktywnej liście? A przecież zapisaliśmy to w kompetencjach lekarza rodzinnego niemal 40 lat temu. Dlaczego przychodzą tacy, którzy „nie umieją”? Mikołaj Kopernik (która była kobietą) ogłosił, że zły pieniądz wypiera ten lepszy. Tak to jest. A teraz nowość. Konsultantem krajowym do spraw genetyki klinicznej został gorący przeciwnik in vitro i antykoncepcji awaryjnej, mający związki z Ordo Iuris. Nie jest to grzech śmiertelny, ale upolitycznianie medycyny. Czy potrzebne? Tak, żeby dać szansę tym, co nie umieją skonstruować badania epidemiologicznego i mają dobre samopoczucie z powodu, że „bardzo dobrze zbadałem temat in vitro w pracy naukowej”. Co innego poglądy osobiste, które mogą być mądre lub głupie, a co innego stanowisko publiczne i jego wymagania.
Wreszcie coś z innej beczki. Polskie Towarzystwo Zdrowia Publicznego ma statutową radę konsultacyjną, zwaną w zależności od wskaźnika IQ mówiącego „radą starców” lub „mędrców”. Otóż po licznych konferencjach zajmujących się problematyką „Co by tu jeszcze zepsuć, panowie?” i odkrywczych wniosków typu „Trzeba dokonać zmian systemowych!” postanowiliśmy napisać piątkę PTZP. Też nic nowego. Oto ona:
- Uporządkowanie organizacyjne systemu w ten sposób, aby samorząd powiatowy organizował całą opiekę zdrowotną na terenie powiatu.
- Opiekę w województwie organizuje samorząd wojewódzki.
- Nadzór nad uniwersytetami i instytutami sprawuje minister zdrowia.
Kadry ochrony zdrowia także wymagają głębokich zmian: - Zwiększenie liczby zawodów kształconych, w tym szczególnie w zakresie asystentów lekarzy jako koordynatorów pacjentów i przejmujących zadania obsługi informatycznej oraz przywrócenia higienistek szkolnych, rozszerzenie uprawnień dla już pracujących np. ratowników.
– Doprowadzenie do adekwatnego finansowania systemu poprzez ustalenie, że ubezpieczone są jedynie osoby opłacające jednakową dla wszystkich składkę, wynoszącą 9% dochodu, z możliwością opłat i dopłat.
– Ochrona środowiska naturalnego jest jednym z warunków i zadań zdrowia publicznego. - Zmniejszenie liczby danych statystycznych wymaganych do raportowania na wszystkich szczeblach do 100.
Na koniec przytoczę fragment przemówienia wielkiego polityka: „Towarzysze, staliśmy nad przepaścią i zrobiliśmy wielki krok do przodu!”. A to wymaga wielkich umiejętności, wiedzy i odwagi.