Marek Wójtowicz: Grafikologia
Kolega, 56-letni specjalista chirurg z sąsiedniego szpitala, celnie opisał sytuację kadrową w szpitalnictwie − 30 lat temu przyszedłem do pracy na chirurgii i wołali do mnie „Młody”. Po 30 latach pracy dalej jestem najmłodszy w oddziale i nadal mówią mi „Młody”. Też byłem najmłodszy na chirurgii z ksywką „Midszipmen” i po zdobyciu zaufania starszych kolegów – chirurgów − jednym z moich niechirurgicznych zadań stało się comiesięczne układanie dyżurów na oddziale i w ambulatorium chirurgicznym. Tylko układacze dyżurów wiedzą, jaki to trudny „job”. Musi uwzględnić wszystkie życzenia urlopowe i szkoleniowe absencje, sympatie i antypatie, nagłe wypadki losowo-chorobowe i co jakiś czas przymusić lub wręcz zaszantażować kolegę-lekarza, żeby zapewnić dyżuranta w święta i długie weekendy. Przechowywałem na taką okoliczność grafiki dyżurów z poprzednich 5, 10, 15 lat i własny algorytm sprawiedliwego, statystycznego wyznaczania dyżuranta np. „Bożego Narodzenia”, „Bożego Ciała” czy też „Wszystkich Świętych”. A jak się nie udało zapełnić dziur w grafiku, to niestety mus było (i jest) w takiej „dziurze kadrowej” samemu dyżurować.
„Grafikolodzy” lekarscy wiedzą, że przymuszony do dyżuru w danym dniu lekarz ma przynajmniej pewność, że zostanie mu to zapłacone co do złotówki, natomiast układanie przez pielęgniarki oddziałowe-grafikolożki „dyżuropodobnego” systemu zmianowego pielęgniarek i położnych (w tzw. systemie 12 h/24 h) jest jeszcze „wyższą szkołą jazdy” z niebezpieczeństwem, a raczej z powszechnym systemowym brakiem dodatkowej zapłaty za dodatkową zmianę. Najczęściej u pielęgniarek/położnych za takie nadgodziny „derekcja” przyznaje z braku kasy dodatkowy dzień wolny od pracy… do odebrania w najmniej korzystnym terminie.
Po 35 latach pracy nadal mam „na głowie” układanie dyżurów, tyle że teraz w przyszpitalnej opiece nocno-świątecznej, czyli tzw. „wieczorynce” oraz częste polowanie na „chętnego” w razie „dziur” w grafiku SOR, IP, POZ i „wieczorynce”. Nie jest to łatwe, bo młodej kadry nie ma i większość dyżurów muszą obsadzić „Młodzi”, jak mój 56 letni kolega chirurg lub tacy, jak ja, 60-letni „Midszipmeni”. I powiem Wam, a raczej napiszę, że „cholera” mnie w związku z tym bierze, gdy czytam art. 132 ust. 3 ustawy „enefzetowej”, który wprost zabrania doświadczonym lekarzom dyżurowania, choćby nawet chcieli. On skutecznie uniemożliwia dyżurowanie w tzw. „wieczorynce” zapisem: „Nie można zawrzeć umowy o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej z lekarzem, pielęgniarką, położną, inną osobą wykonującą zawód medyczny lub psychologiem, jeżeli udzielają oni świadczeń opieki zdrowotnej u świadczeniodawcy, który zawarł umowę o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej z Funduszem.
Ustawodawca uznał ww. zapisem, że dla „transparentności systemu” lekarze POZ posiadający własną umowę z NFZ nie mogą dyżurować w innej placówce (np. w szpitalu) mającej także umowę z NFZ, bo… No właśnie, bo co? Bo będą konkurencją? Bo nie będą mieli czasu dla własnych pacjentów? Bo będą kombinować, jak przerzucić swoje koszty z POZ na SOR lub na opiekę nocno-świąteczną/„wieczorynkę”? I tak to przecież robią codziennie, kierując pacjentów trudnych diagnostycznie do SOR lub… do opieki nocno-świątecznej. Czy nie lepiej, żeby „sami do siebie” kierowali z szansą na lepszą i szybszą diagnostykę ? Aż się prosi o dopisek w art.132 o treści: „za wyjątkiem opieki nocno-świątecznej”. Każdy „wieczorynkowy grafikolog” będzie wtedy szczęśliwy, gdy pozyska doświadczonych lekarzy POZ na dyżury nocno-świąteczne, zwłaszcza w tzw. długie weekendy. Ale oni nawet jeżeli chcą… to nie mogą… za sprawą ww. art. 132 ust. 3!
„Wieczorynka”, zwłaszcza obecna, przyszpitalna, jest przedłużeniem zadań „PeOZetu”. Aż się prosi, żeby dyżury w niej były obsadzane przez lekarzy z okolicznych „PeOZetów”. Raz, że profil usług jest identyczny, jak w POZ; dwa, że w przyszpitalnej „wieczorynce” szybsze i szersze możliwości diagnostyczne pozwolą lekarzowi POZ na „dodiagnozowanie” umówionych na „nocną wizytę” swoich pacjentów „dziennych”; trzy, że dyżury lekarzy POZ w przyszpitalnej „wieczorynce” zaowocują integracją zawodową lekarzy „otwartej” i „zamkniętej” opieki zdrowotnej… z korzyścią dla pacjentów. Grafikolodzy w SOR mają identyczny problem za sprawą art. 57 (ust. 2 i 3) Ustawy o państwowym ratownictwie medycznym, wyrzucającego od 1 stycznia 2018 r. z grafiku sorowskich i pogotowianych dyżurów lekarzy, którzy nie rozpoczęli specjalizacji z ratownictwa medycznego.
Ustawodawco! Wbrew obiegowej opinii dyżurujący lekarz to też człowiek i odpocząć na łonie rodziny też potrzebuje, bo inaczej staje się zmęczony i błąd na dyżurze popełnić może. Muszą to uwzględniać comiesięcznie szpitalno-wieczorynkowo-pogotowiani „grafikolodzy”, więc ułatw im robotę, likwidując ww. zakazy dyżurowania… przynajmniej w „wieczorynce” i na SOR-ze. Zrób to, bo też możesz być Ty lub Twoi Wyborcy w nagłej potrzebie zdrowotnej: „wieczorynkowej” lub „sorowskiej”.