Krzysztof Kuszewski: Broń nas, Panie
Ochrona zdrowia jest droga, zarządzanie nią – podobno najtrudniejsze, a kasa – zbyt mała. Trzeba, nie dewastując systemu, dosypać 1,5% PKB i na tym zakończyć.
Przeczytałem list mojej Koleżanki, Ministra Zdrowia w Gospodarczym Gabinecie Cieni Business Centre Club, do Pana Prezydenta Dudy. Cel i myśl przewodnia są takie, aby Pan Prezydent swoim bezstronnym autorytetem wsparł dyskusję ponad podziałami w sprawie reformowania systemu ochrony zdrowia. Sam pomysł jest orientalny niezwykle, gdyż z zasady Pan Prezydent nie jest ponad podziałami, a raczej wręcz odwrotnie. Druga kwestia to: reformowanie czego i w jakim celu? System posiada w sobie gen samoregulacji, więc im więcej w nim grzebać, tym gorzej. Wspomnę tylko, że przy wstrętnym „Okrągłym Stole” dogadano się w zasadniczych kwestiach i celach, czyli jak zmieniamy Polskę. Wymienię najważniejsze ustalenia z zakresu ochrony zdrowia:
- poprawa stanu zdrowia społeczeństwa (Narodowy Program Zdrowia 1996-2005) – efekt to wydłużenie trwania życia o 6 lat,
- decentralizacja i reorganizacja (własność samorządu, samodzielność, ust. o ZOZ – 1997 r.), która jest dziś faktem,
- zmiana sposobu finansowania – fundusz ubezpieczeniowy w miejsce budżetu (ustawa o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym – luty 1997 r.), kasy PUZ,
- finansowanie świadczenia, a nie zakładu,
- rozdział płatnika od świadczeniodawcy (kasy chorych – ust. o p.u.z. – 1997 r.),
- stopniowe zwiększanie nakładów do średniego % PKB w Europie
Nie zrobiono tylko jednego – nie zwiększono nakładów. Warto też zauważyć, że aktualnie łamane są ustalenia „Okrągłego Stołu” w stronę powrotu do lat osiemdziesiątych lub wcześniejszych. Likwidacja ubezpieczenia, finansowanie zakładu, a nie świadczeń – i to z budżetu – dramat. System Komisarza Siemaszki, na który nabrali się Anglicy i mają chyba najgorszy system w Europie, którą zresztą z wdziękiem opuścili. Nic takiego nie robią Niemcy, Francuzi, Holendrzy, Austriacy, a więc kraje, które mają system ubezpieczeniowy. Tylko u nas ktoś cały czas próbuje mieszać, opowiadając brednie o reformie, zamiast kształcić więcej i lepiej lekarzy, pielęgniarki itd., lepiej im płacąc. Zamiast reformować słownie, lepiej jest zwalczać ból u chorych na nowotwory, zamiast klauzuli sumienia dla farmaceutów lepiej zapobiegać niechcianej ciąży – choćby dzień po. Te dyskusje są naprawdę zamiast pieniędzy. Równocześnie, bez żadnych wielkich reform, na „starych papierach”, następuje wspaniały rozkwit naszych szpitali. Tylko dlatego, że płyną pieniądze z Unii Europejskiej. Muszę z żalem stwierdzić, że niestety najgorsze, co się stało, to utrata misji zawodów medycznych – każdy chce więcej zarabiać. Ja też jako młody lekarz pracowałem „40 godzin na dobę”. Jeździłem w pogotowiu w nocy za kolegę, który chciał kupić auto i wziął miesiąc dyżuru „non stop”, był tak zmęczony, że nie wiedział, co robi. Zmarł w pracy. Ale to przecież ciężka patologia. Rozmawiałem niedawno z kolegą ordynatorem. Był całkiem zadowolony ze swych zarobków. Pytam: a młodzi koledzy? Jak się nauczą, to będą też tak zarabiać, odpowiedział.
Wróćmy jednak do misji zawodów medycznych. Jak ją odbudować, aby w nowoczesnych szpitalach chorzy byli leczeni z empatią i skutecznie? Mojżesz prowadził Żydów 40 lat przez pustynię, aby zgubić jedno pokolenie. W Polsce problem jest inny. Pokolenie Judymów już wymarło. Pojawiło się pokolenie neoliberalne, które jest bardzo słabo wyedukowane politycznie. Nie chodzi mi o to, co u nas nazywa się polityką, bo to jest kpina. Oni nie wiedzą, że neoliberalizm się skończył. 99% ludności świata nie już chce pracować na 1% bogaczy. Nie tak dawno traktowano ochronę zdrowia jako zapewnienie nieprzerwanej pracy dla bogaczy. Nawet farmacja tak się reklamowała, że na drugi dzień wracasz zdrowy do pracy. Dziś mówią, że babcię boli kolano, a jak posmaruje się lekiem, to pogra z wnukiem w piłkę. Czyli coś zrozumieli. Lepszy wnuczek od kapitalisty! Stoimy w przededniu rewolucji i być może III wojny światowej. Lekarze zawsze byli solą społeczeństw. Może zamiast gęgać o reformach pomyślimy o tym, co zrobić, „aby Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatnio” – to cytat z Edwarda Gierka. Ochrona zdrowia jest droga, zarządzanie nią – podobno najtrudniejsze, a kasa – zbyt mała. Trzeba, nie dewastując systemu, dosypać 1,5% PKB i na tym zakończyć. System trzeba doprowadzić do stanu z 1997 r., czyli zdecentralizować. Kto to teraz zrobi? Ja już to raz robiłem – i co z tego wyszło? To wszystko przez idiotyczne ciągłe reformowanie, a właściwie gęganie o nim.