Po wypłaceniu pensji szpitalom brakuje na leki oraz media
Na pensję niektóre placówki medyczne wydają 100% kwoty, którą otrzymują z NFZ na wynagrodzenia. Zdarza się, że i to nie wystarcza, w związku z czym lecznice zaciągają kredyty.
Pieniędzy brakuje w szpitalach powiatowych oraz wojewódzkich. Po wypłaceniu pensji pracownikom, szpitalom bardzo często nie starcza już na inne wydatki, m.in. leki, energię. Tak drastyczna sytuacja to pokłosie podwyżek wynagrodzeń w 2018 roku – dla lekarzy i pielęgniarek przewidzianych nowelą Ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty, a także rozporządzeniami Ministra Zdrowia.
Rząd wyznaczył wynagrodzenie zasadnicze lekarzy pracujących na etatach na poziomie 6700 zł, zabezpieczając w tym celu pieniądze NFZ. Pieniędzy zabrakło już jednak na pochodne podwyżek, czyli wynagrodzenia za dyżury. O podwyżki wystąpili także lekarze pracujący na kontraktach – w takich przypadkach szpitale same musiały znaleźć pieniądze.
Podwyżki i podkupowanie
sobie lekarzy
Na podwyżki wpłynęła tendencja podkupowania sobie lekarzy przez szpitale. Nie od dziś wiadomo, że trwa deficyt kadry medycznej. Dyrektorzy szpitali wabią eskulapów wyższymi wynagrodzeniami, by nie dopuścić do zamknięcia oddziałów, takich jak interna czy pediatria. Choć i tak, jak pokazują statystyki, praktycznie każdy szpital powiatowy zmuszony był zamknąć oddział.
Konieczne radykalne kroki
Czytaj także: Nowości z branży: wciąż czekamy za długo na badania
Jeżeli rząd nie znajdzie sposobu na rozwiązanie „problemu”, szpitale czeka klęska. Zdaniem ekspertów należy zmniejszyć liczbę łóżek szpitalnych, a więcej pacjentów leczyć w tańszych poradniach przyszpitalnych – nie każdy chory wymaga hospitalizacji. Bezdyskusyjnie musi zmniejszyć się liczba szpitali, przede wszystkim powiatowych, które można by było przekwalifikować na zespoły pomocy doraźnej. Raport NIK z maja 2019 roku zawiera powyższe założenia i przynagla rząd do jak najszybszych działań.
Więcej informacji: www.nik.gov.pl