Choroby cywilizacyjne a dług zdrowotny Polaków
– Ja bym przestrzegał przed zupełnym zlekceważeniem tego wirusa – dlatego, że on nam pokazał w ciągu tych dwóch lat, że jest w pewnym sensie nadzwyczajny, bo doprowadził do tak dużych problemów w skali globalnej i epidemiologicznej, ale i w skali indywidualnej – powiedział.
Ekspert zaapelował o to, by nie zapominać o szczepieniu się i doszczepianiu trzecią dawką, o noszeniu masek i zachowywaniu dystansu społecznego. – Musimy się przygotować do jesieni – podkreślił.
Prof. Szymański zwrócił uwagę na to, że zaburzenia lękowe, depresja, stres, które nam towarzyszyły przez ostatnie dwa lata pandemii i które towarzyszą nam obecnie w związku z konfliktem na Ukrainie, również stanowią czynnik ryzyka chorób cywilizacyjnych, w tym chorób serca i naczyń.
Przypomniał, że w pandemii część miejsc w szpitalach była zajęta dla pacjentów COVID-19. – Teraz część miejsc jest proponowanych na leczenie naszych przyjaciół zza wschodniej granicy, czyli obywateli Ukrainy. To jest dobra inicjatywa – musimy pomagać, musimy się solidaryzować. Ale pamiętajmy, że ten polski pacjent w jakimś sensie będzie miał, chociaż niewielki, ale jednak będzie miał, ograniczony dostęp do służby zdrowia. Dlatego tak mocno apelujemy o konieczność prewencji, profilaktyki – tłumaczył specjalista.
Zaapelował do lekarzy, by badać pacjentów i optymalizować leczenie. – Pacjenci muszą wrócić do gabinetów, muszą być ponownie zbadani, ryzyko ponownie ocenione – czy pacjent wymaga badań biochemicznych, badan obrazowych, jak echo serca, być może spirometrii, być może zdjęcia klatki piersiowej, badania EKG – wymieniał. Dodał, że to może przełożyć się na lepszą jakość opieki nad pacjentami, a co za tym idzie – na mniejsze ryzyko i hospitalizacji, i zgonu.
Źródło: PAP Nauka w Polsce