System wartości, czyli brudny kubek w pracy
Kolejni „rządzący” kroją opiekę zdrowotną co kilka lat pod swoją wizję, pod swój system wartości. Co Polak, to inne zdanie i inne podejście do problemu i musimy z tym dalej żyć, także my pracujący w opiece zdrowotnej, bo taki mamy historyczny bagaż patrzenia na świat i życie codzienne.
W pracy „biurkowej” popularne było i jest hasło „pierwsza czynność urzędnika: nalać wodę do czajnika”, co jest uzasadnione medycznie, gdyż człowiek musi dobowo wypijać co najmniej 1,5-2 litry płynów, a w dni upalne i przy dużym wysiłku fizycznym nawet 4-5 litrów. Wykonując pracę w grupie, a nawet żeglując tu i tam w czasie wolnym w grupie przyjaciół, często korzystam z kubka z herbatą lub kawką i zauważam, że ludzie dzielą się na myjących kubki z fusami i na pozostawiających je do umycia. I niewiele da się tu zmienić na szybko, bo wynika to z ich ukształtowanego latami, wewnętrznego, zakodowanego w mózgu systemu wartości: począwszy od wartości fundamentalnych, takich jak patriotyzm, religijność, empatia, rodzinność, aż po takie malutkie „wartościuńki”, jak ten nieumyty kubek pozostawiony w zlewie lub na biurku na oczach świata. Od początku kariery zawodowej interesowałem się tytułowym tematem, najpierw jako solidarnościowy związkowiec, a potem menedżer. Pracę podyplomową pod kierunkiem prof. Krzysztofa Opolskiego na UW pisałem właśnie na ten temat na bazie ankiety opracowanej i przeprowadzonej w 1992 r. wśród pracowników „mojego” powiatowego ZOZ-u. Kierowanie ludźmi na każdym poziomie wymaga jak najszerszej i stale uaktualnianej wiedzy o ich wzorcach zachowań, zasad, wartości, norm, poglądów i postaw życiowych w konkretnych sytuacjach. I nie jest to wiedza dana raz na zawsze. System wartości każdego z nas ukształtowany wstępnie w okresie dzieciństwa i młodych lat pod wpływem rodziny, szkoły, rówieśników, mediów i wszystkich innych zewnętrznych czynników staje się „bankiem pamięci” dla naszych zachowań w dalszym życiu i z każdym kolejnym rokiem jest uzupełniany nowymi elementami, a nawet zmieniany czasem w bardzo istotny sposób. Trzeba zatem być w tym temacie „na bieżąco”.
Interesująco zmiany postaw pracowniczych i innych składników systemu wartości Polaków opisano w opracowaniu: Społeczeństwo na zakręcie: zmiany i wartości Polaków w latach 1992-2018 (wyd. Scholar, W-wa 2019), a więc w najważniejszym okresie naszej transformacji polityczno-gospodarczej. Francuzi dla przykładu pogląd na pracę mają jasno określony w powiedzeniu „nie żyje się po to, żeby pracować, lecz pracuje się po to, żeby żyć”. My dopiero wychodzimy z komunistyczno-socjalistycznego kultu nieustannej pracy w kierunku równowagi pomiędzy pracą a życiem pozazawodowym. Z badań socjologicznych opisanych w przywołanym opracowaniu wynika, że o ile w roku 1990 badani wysoko oceniali ważność pracy (66,2% badanych), jej funkcji prospołecznej i możliwości awansów zawodowych, o tyle po latach nastąpiło przesunięcie w kierunku rosnącej oceny ważności czasu wolnego (wzrost z 27,8% do 41,7%), posiadania przyjaciół i znajomych (wzrost z 19% do 39,7%). Nadal najważniejsza w pracy jest wysoka płaca (84,2% w 1990 r., 95% w 1999 r., 81,8% w 2017 r.), ale ważne stały się takie czynniki jak „wygodne godziny pracy” (wzrost z 36,6% do 56,5%) i „długie urlopy” (wzrost z 16,2% do 41,7%). O ile w roku 1999 aż 57,4% ceniło w pracy „możliwość wykazania się inicjatywą”, o tyle w roku 2017 odsetek chętnych do „wychylania się przed szereg” spadł do 38,7%.
Powyższe trendy są zgodne z badaniami zmian SW Polaków w latach 2005-2019 przez CBOS. Najważniejsze dla Polaków w roku 2019 były: szczęście rodzinne (83%), zachowanie dobrego zdrowia (69%), spokój (27%), uczciwe życie (19%), wiara religijna (17%), pomyślność ojczyzny (14%), szacunek innych ludzi (14%) i dopiero na 8. miejscu praca zawodowa (spadek z 23% w roku 2005 do 11% w roku 2019). Spadła także ważność „wykształcenia” z 13% w 2005 do 8% w roku 2019. W moich latach studenckich propagowany był pogląd, że tylko 7% społeczeństwa jest „wykształcona”, ale teraz nie ma już takich barier jak np. „punkty za pochodzenie”. Wpisując w obowiązkowej w PRL-u rubryce „pochodzenie społeczne” ówczesny termin: „inteligencja pracująca”, nie miałem co liczyć na dodatkowe punkty i mus było dobrze test napisać, żeby się dostać na studia. Teraz każdy, kto chce, może zdobyć formalne wykształcenie lub je sobie „wyguglować”.
Choć już ponad sto lat minęło od wyzwolenia Polski spod trzech zaborów, to nadal naukowcy badają istniejące w codziennym życiu różnice w systemie wartości społeczności kształtowanych przez pokolenia w trzech różnych zaborach, na które nałożyły się dodatkowo zmiany granic po II WŚ, skutkując migracją zróżnicowanych kulturowo społeczności i rodzin z utraconych ziem wschodnich do tzw. ziem odzyskanych. A teraz dojdą jeszcze zmiany wywołane olbrzymią migracją z Ukrainy. Często w piśmiennictwie tego tematu przywołuje się linię 57-kilometrowej śląskiej rzeczki Brynicy stanowiącej przez lata granicę pomiędzy zaborami i tym tłumaczy się mocno zauważalne nadal różnice w podejściu do: życia, gromadzenia oszczędności, tworzenia własnych i oceny cudzych małych biznesów, częstości korzystania z „enefzetowej” opieki zdrowotnej nawet w obrębie jednej gminy przedzielonej tą rzeczką. Zresztą wystarczy po każdych wyborach nałożyć mapkę wyników na mapę zaborów, by zauważyć, że nadal jest coś w tej kwestii na rzeczy. Tym też tłumaczę sobie wieloletnie problemy z nieustającym porządkowaniem systemu opieki zdrowotnej. Kolejni „rządzący” kroją ją co kilka lat pod swoją wizję, pod swój system wartości. Co Polak, to inne zdanie i inne podejście do problemu i musimy z tym dalej żyć, także my pracujący w opiece zdrowotnej, bo taki mamy historyczny bagaż patrzenia na świat i życie codzienne. Raz wygrają ci, co myją swoje kubki, a jak trzeba to i cudze… bez zbędnej zwłoki, a raz ci, którzy zostawiają je brudne w zlewie lub na biurku.
Czytaj też: Aspołeczny typ